W
2010 r. nakładem Kancelarii Prezydenta ukazała się książka Warto być Polakiem —
Idea i Myśli Lecha Kaczyńskiego. W kontekście katastrofy w Smoleńsku
„naturalnemu w
warunkach dojrzałej demokracji szacunkowi, jaki winni jesteśmy głowie państwa,
towarzyszy także wola podjęcia refleksji nad spuścizną prezydentury Lecha
Kaczyńskiego. My wszyscy – i ci, którzy prezydenta aktywnie popierali,
współpracowali z nim, podzielali jego wizję państwa, i ci, którzy zachowywali
krytyczny dystans i wchodzili z prezydentem w spór– mamy dziś szansę odkryć tę
prezydenturę. Mamy szansę oddać jej sprawiedliwość i, niezależnie od dzielących
nas naturalnych różnic, uznać ją za wspólne dobro naszego odrodzonego państwa”
—
pisał Maciej Łopiński we wstępie do j książki. Zauważał także:
„W swoim
postrzeganiu narodu jako otwartej wspólnoty obywateli prezydent Kaczyński
wpisywał się w nurt patriotyzmu, zwanego w niektórych współczesnych teoriach polityki
– choćby u Jürgena Habermasa – „konstytucyjnym”: patriotyzmu nowoczesnego,
refleksyjnego i otwartego. Sam Kaczyński wielokrotnie i bardzo precyzyjnie
odróżniał swoje pojęcie patriotyzmu od ciasnego, wojującego szowinizmu. Ta
druga postawa oparta jest na negacji i prowadzi do destrukcji, podczas gdy
pierwsza buduje i wzbogaca. I choć prezydent tak wiele miejsca i wysiłku
poświęcił docenianiu tych form patriotyzmu, które przejawiały się w heroicznych
postawach podczas wojny, okupacji, powstania warszawskiego i innych militarnych
zmagań, to przecież pod pojęciem patriotyzmu rozumiał także, a może przede
wszystkim, patriotyzm dnia codziennego. Ten właśnie, który stopniowo i
systematycznie wznosi najważniejszą narodową budowlę: państwo”.
Przywołana
przez Łopińskiego koncepcja Habermasa wciąż nie jest w Polsce szerzej znana,
mimo że powstały publikacje, które jej dotyczą. Wymienić tu trzeba zwłaszcza
książkę Grzegorza Wąsiewskiego Koncepcja "patriotyzmu
konstytucyjnego" Jürgena Habermasa : w kręgu poszukiwań modelu ustrojowego
Unii Europejskiej, popularno-naukowy artykuł Adama Gałamagi Patriotyzm
konstytucyjny. Trzeba także wspomnieć o ważnym zbiorze tekstów Habermasa wydany
przez Uniwersytet Łódzki pt. Rzecz o kondycji i ustroju Unii Europejskiej. Gałamaga
pisze słusznie, że patriotyzm konstytucyjny odrzuca esencjalistyczną koncepcję
narodu, odwołującą się do więzów krwi i pochodzenia etnicznego (czy czystości
etnicznej), na rzecz koncepcji konstruktywistycznej, związanej z działaniem
obywateli w ramach zakreślonych przez ustawę zasadniczą. Źródłem patriotyzmu
konstytucyjnego jest zatem przekonanie,
„że porządek
prawny oparty na wolności i demokracji jest z punktu widzenia członka
wspólnoty narodowej słuszny i warty aktywnego poparcia. Zabezpieczenie
tego porządku leży w bezpieczeństwie obywateli, bo umożliwia im ono
partycypację w polityce wspólnoty. Taki patriotyzm staje się formą zgody
pomiędzy obywatelami oraz szczególnym rodzajem umowy społecznej.
Jan-Werner Müller, autor obszernej pracy na ten temat, definiuje pojęcie
patriotyzmu konstytucyjnego w taki sposób: «patriotyzm konstytucyjny (...)
określa ideę, która głosi, iż polityczne przywiązanie powinno koncentrować się
na normach, wartościach, i pośrednio na procedurach konstytucji liberalnej
demokracji»”.
Ważnym
elementem patriotyzmu konstytucyjnego jest także przejrzystość działań, zarówno
władzy, jak i obywateli, która gwarantuje kontrolę obywatelską nad
przestrzeganiem praworządności, a więc podtrzymywania konstytucyjnego ładu
państwa. Tak — jak sądzę — widział te kwestie Lech Kaczyński, który tak pisał w
liście na obchody 20-lecia ustanowienia Rzecznika Praw Obywatelskich:
"Można
zaryzykować twierdzenie, że państwa autentycznie praworządnego, sprawiedliwego
nie da się wznieść inaczej niż na fundamencie wolności i prawdy. Nie należy
jednak zapominać, że idea wolności może z łatwością wyrodzić się w swoje
przeciwieństwo, jeśli urządzenia i instytucje państwa nie będą wspierać się na
prawdzie. Prawda w przestrzeni publicznej oznacza zaś przejrzystość działań w
ich wszystkich wymiarach – oznacza niezakłamaną pamięć o przeszłości, o
historii; oznacza wolną od manipulacji sferę publiczną, a zatem dostęp do
prawdziwej informacji w toczących się aktualnie debatach; oznacza wreszcie
rzetelność składanych publicznie deklaracji i obietnic na przyszłość".
Podobnie
odczytuję Jego słowa dotyczące Trybunału Konstytucyjnego:
"Trybunał
Konstytucyjny jako instytucja kontroli konstytucyjności (...) jest instytucją
utrwaloną w kulturze europejskiej. (...) tam gdzie istnieje praworządne
państwo, tam istnieją i organy kontroli konstytucyjności. Nawet jeżeli w moim
przekonaniu każda władza może podlegać krytyce, a więc także i Trybunał, to
jest to władza, której istnienie, kompetencje są co do zasady niepodważalne. To
też niezwykle wzmacnia pozycję tych, którzy funkcje sędziów Trybunału objęli.
Zdaję sobie sprawę, że między różnymi organami władzy, organami władzy sądowej,
władzy wykonawczej, ustawodawczej bywają napięcia. To jest rzecz normalna w
demokracji. Jest również rzeczą normalną, że orzecznictwo Pań i Panów sędziów
może być przedmiotem dyskusji. Ale nie zmienia to faktu, że ta dyskusja,
szczególnie po wydaniu orzeczenia, ma jedynie teoretyczny charakter, ponieważ
zgodnie z naszą Konstytucją orzeczenie takie ma moc powszechnie obowiązującą.
To kolejny dowód na ogrom Pań i Panów władzy. Wspominam o tym dlatego, że w
trakcie uroczystości, która wiąże się ze zmianą na stanowisku prezesa
Trybunału, z powołaniem jednej piątej składu sędziów Trybunału, o takich
rzeczach wspominać należy".
"Trybunał
Konstytucyjny jest nieodłączną częścią systemu ustrojowego państwa prawnego, a
więc był, jest i pozostanie, dopóki Polska będzie miała taki charakter. Miejmy
nadzieję, że na zawsze".
Lecha Kaczyński w pierwszej z wypowiedzi zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt patriotyzmu konstytucyjnego — na demokratyczną debatę o ważnych dla państwa problemach, którą toczyć należy zawsze w kontekście konstytucji. Tak widzi to Habermas:
"Państwo
praworządne o demokratycznej konstytucji nie tylko stoi na straży negatywnych
wolności troszczących się o swoje własne dobro obywateli jako członków
społeczeństwa. Wraz z uwolnieniem komunikacyjnych
możliwości mobilizuje ich również jako obywateli państwa do
uczestnictwa w publicznym sporze dotyczącym rzeczy, które obchodzą wszystkich.
Upragniona «jednocząca więź» jest demokratycznym procesem, w którym ostatecznie
właściwe rozumienie konstytucji staje się przedmiotem dyskusji".
Habermas
podkreśla, że więź obywatela z konstytucją nie może być czymś abstrakcyjnym,
ale realizuje się w określonym kontekście społecznym i historycznym. Mówiąc
inaczej — realizuje się w polu naszej codzienności. Pisząc o «jednoczącej
więzi» demokratycznej procedury, którym jest spór o rzeczy ważne w kontekście
konstytucji, myśli on o więziach solidarności obywatelskiej, które
przekształcają jednostki w społeczeństwo. Przy czym jest tak w społeczeństwach
postmetafizycznych, to znaczy takich, które nie mają ugruntowania w Bogu,
Rozumie lub Prawach Dziejowych, ale wywodzą się ze współdziałania ludzi. Cechą
charakterystyczną tego typu społeczeństw jest ich inkluzywny charakter. To
znaczy dążenie do wyeliminowania społecznych wykluczeń tak, by wolni i równi
wobec prawa obywatele mogli mieć wpływ na porządek społeczny. Wiąże się to,
między innymi, z tym, że obywatele wykazują chęć uczenia się od siebie. To
znaczy słuchają partnerów demokratycznej deliberacji i w świetle ich poglądów
dokonują obrachunku własnych przekonań, diagnozują ich granice. Aby taka
dyskusja była możliwa, należy szanować ludzką godność i traktować ją jako
nienaruszalną. Gwarantem godności są — rzecz jasna — prawa człowieka, których
katalog nie jest zamknięty. Obok praw człowieka ważnym punktem odniesienia dla
patriotyzmu konstytucyjnego jest również prawo międzynarodowe. Na szczególną
uwagę zasługują tu wartości, które Polska przyjęła ratyfikując Traktat
Lizboński, zwany niekiedy konstytucją UE.
Artykuł
1a tego Traktatu stanowi:
„Unia opiera
się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji,
równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym
praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom
Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji,
tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet
i mężczyzn”.
Na
temat Traktatu tak wypowiadał się Lech Kaczyński:
„Unia
Europejska dokonała w roku 2007 olbrzymiego postępu. Mówię to z pełną odpowiedzialnością;
mówię zarówno do tych, którzy byli niezwykle sceptyczni, którzy uważają obecne
rozwiązania traktatu lizbońskiego za zbyt daleko idące, jak i do tych, którzy
byli entuzjastyczni i uważali, że czas na wprowadzenie europejskiego traktatu
konstytucyjnego. […] To, co zostało osiągnięte w Brukseli w czerwcu zeszłego
roku i podpisane w Lizbonie […] – to jest to, co odpowiada dzisiejszemu
stanowi Europy (Przemówienie na spotkaniu z Korpusem Dyplomatycznym w Pałacu
Prezydenckim, 16 stycznia 2008 roku)”.
„Praktyka
najbliższych dwóch, może trzech lat odpowie nam na pytanie, czym naprawdę jest
Traktat lizboński. Polska w sposób niezmienny opowiada się za tym, aby ten
traktat […] był podstawą do ściślejszej integracji niepodległych państw. […]
Jeżeli pytamy o podstawowe kierunki działania Unii Europejskiej, to musimy
sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wielki program modernizacji Unii
Europejskiej będzie pogłębiał różnice w Unii Europejskiej, czy będzie pogłębiał
jej spójność. […] Postęp, jeżeli chodzi o innowacyjność i modernizację, jest
niezmiernie potrzebny. Ale spójność jest również potrzebna Europie. Jest
potrzebna dla równowagi i harmonijnej współpracy. Unia od strony prawnej i
faktycznej wymaga pogłębienia wewnętrznej demokracji, rozumianej także jako
relacja między państwami mniejszymi, średnimi i większymi” (Wystąpienie na
spotkaniu z Korpusem Dyplomatycznym w Pałacu Prezydenckim, 2 lutego 2010 roku).
Do
tak rozumianego dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego z chęcią się przyznaję. Mam
jednak wrażenie, że pozostaje ono co najwyżej „dziedzictwem papierowym”. Prawo
i Sprawiedliwość, które z przyczyn oczywistych zawłaszczyło spuściznę Lecha
Kaczyńskiego, jest najdalej jak to tylko możliwe tak od patriotyzmu w modelu
konstytucyjnym, jak i od przejrzystości działań władz czy poszanowania
fundamentalnych wartości ustrojowych Polski czy wartości, które leżą u podstaw
zreformowanej Unii Europejskiej. Styl rządów PiS zdecydowanie bliższy jest
działaniom i propagandzie władz PRL. Widać to choćby po stosowaniu tzw.
nowomowy, którą Michał Głowiński uznał za „wysłowienie totalitarne w jego wersji
komunistycznej”. Nowomowa była oficjalnym językiem państw realnego socjalizmu i
— śmiem twierdzić — staje się oficjalnym językiem władz RP. Za Głowińskim
przyjmuję następującą charakterystykę nowomowy:
1. „W obrębie nowomowy znaki wartości dominują nad znaczeniem.
A więc najważniejsze jest to, aby wyrażenia były aksjologicznie wyraziste, by
narzucały podziały dychotomiczne […]”. Przykładem takiej nowomowy mamy ostatnio
wiele, za przykład niech służy wystąpienie Andrzeja Dudy w Otwocku, o którym
pisałem wcześniej.
2. „Nowomowa stanowi połączenie elementów pragmatycznych
i rytualnych” Element pragmatyczny wiąże się z propagandowym charakterem
nowomowy, element rytualny zaś pozwala w niektórych sytuacjach na połączenie
przekazu ideologicznego z pozornym zachowaniem państwowych rytuałów. Głowiński
jako przykład podaje przemówienia z lat 60.,
gdzie propaganda nacjonalistyczna sąsiadowała z rytualnym odwołaniem do
idei internacjonalistycznych. Przykładem połączenia pragmatyzmu z rytuałem były
obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej. Z jednej strony Andrzej Duda nawoływał
do przebaczenia, z drugiej — Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński piętnowali
„wraże siły”, którym będzie można przebaczyć dopiero wtedy, gdy przyznają się
do winy i zostaną ukarane. Ewie Stankiewicz wymarzył się nawet powrót do kary
śmierci, którą należałoby być może ukarać Donalda Tuska.
3. „W nowomowie odgrywa wielką rolę żywioł magiczności.
Zadaniem języka nie jest opisywanie czy poznawanie rzeczywistości, ale jej
swoiste tworzenie w słowie, tak by była zgodna z założeniami ideologicznymi i
obowiązującymi w danej chwili tezami propagandy”. Prowadzi to między innymi do
konsekwentnego zacierania stwierdzeń o faktach i postulatów. Przykładem, znów
rocznicowym, może być forsowanie przekonania, że Lech Kaczyński poległ w
Smoleńsku, co pozwala czynić z niego bohatera, który zginął za Ojczyznę.
4. Z nowomową wiąże się też arbitralność decyzji związana
z tym, że pewne określenia się promuje, a inne wycofuje z użycia. Przykładem może być tu mowa o dżenderyzacji
dzieci w kontekście edukacji seksualnej.
W
konsekwencji nowomowa jest czymś z gruntu „antykomunikacyjnym”; jest ona „z
istoty” jednogłosem. Nie chodzi w niej bowiem o dialog, spór, poszukiwanie
konsensu, współdziałanie z obywatelami itp., ale o narzucenie jednej i jedynie
słusznej wizji rzeczywistości. Nowomowa pełni w jakimś sensie rolę konstytucji,
jest bowiem „uniwersalnym metajęzykiem”, to znaczy, że używa się jej do oceny
wypowiedzi funkcjonujących w sferze publicznej. Nowomowa stanowi tedy narzędzie
takich partii politycznych, które roszczą sobie prawo do oceny słuszności i
regulowania tego wszystkiego, „co wchodzi w obręb życia społecznego”.
Ilustracją
takiego działania nowomowy PiS może być spór o Trybunał Konstytucyjny, gdzie
ocenie z „jedynie słusznej” perspektywy podlegają opinie i uchwały licznych
instytucji związanych z prawem (Komisja Wenecka, TK, Sąd Najwyższy, opinie
decydentów unijnych, uniwersyteckich wydziałów prawa). Do nowomowy zaliczyłbym
także deklaracje, że politycy i funkcjonariusze PiS kontynuują dziedzictwo
Lecha Kaczyńskiego. Widać to było doskonale w trakcie wczorajszych
uroczystości. Osoby, które trzymały transparent z wizerunkiem Lecha
Kaczyńskiego i fragmentem jego wypowiedzi o TK musiały być zabezpieczone przez
policję przed reakcją zwolenników PiS. Ci ostatni skandowali: czerwona hołota,
Targowica, ubecja…