sobota, 14 czerwca 2014

25 LAT DE-DEMOKRATYZACJI (?)

"Demokracja bowiem, w bardzo minimalistycznym rozumieniu (Richard Rorty na przykład) polega na tym, że w rezultacie uczciwej publicznej debaty dochodzimy do porozumienia, kompromisu, a w nielicznych przypadkach nawet do zgody. A wobec tego w demokracji z życia publicznego muszą być wykluczone poglądy, które kompromisowi nie podlegają. Nie jest to racja błaha, gdyż tylko w ten sposób demokracja broni nas przed wojną wszystkich ze wszystkimi, który to stan społeczny zawsze nam grozi - jak uczył mądry Thomas Hobbes. Jeśli wniesiemy do życia publicznego nasze prywatne egoizmy, namiętności i pragnienia, to co miałoby sprawić, iżbym nie chciał mieć ziemi, bydła i żony sąsiada? A zatem dzięki demokracji jesteśmy bezpieczni. Dlatego wszyscy ci, którzy swoje prywatne sumienie przekształcają w oręż do walki  (choćby o sprawy błage), występują przeciwko demokracji. Wszyscy ci, którzy świadomie i celowo zamazują granicę między tym, co prywatne, a tym, co publiczne, są albo zwolennikami totalitaryzmu, czyli chcą, byśmy w życiu prywatnym oddali się sprawie wspólnej i porzucili nasze osobiste przekonania, albo są zwolennikami radykalnego, antydemokratycznego indywidualizmu, czyli chcieliby, by każdy w życiu publicznym czynił, co mu się tylko spodoba"
- te mocne słowa Marcina Króla wieńczą jego znakomity tekst na łamach Dziennika Gazety Prawnej
Myśląc nad nimi doszedłem do wniosku, że hasło tegorocznej celebry związanej ze zmianą ustroju, czyli 25 lat wolności, jest nadzwyczaj trafne. Rzeczywiście, w ostatnim ćwierćwieczu mamy do czynienia z promocją pewnej wizji wolności. Której konsekwentnie towarzyszy de-demokratyzacja życia społecznego.    

Mówię o "pewnej wizji wolności" dlatego że nie istnieje wolność po prostu. Nam przydarzyła się jej odmiana neoliberalna, skrajnie indywidualistyczna, uwikłana w wyścig o materialną dominację. Wolność antydemokratyczna, zgadzam się bowiem z Marią Szyszkowską, która na wykładzie w trakcie Białych Prac Loży Kultura mówiła stanowczo, że demokracja i neoliberalizm są nieuzgadnialne. 

***
Neoliberalizm zamienił demokrację w formę cyrku. Wiele mówi się bowiem o wartościach, o obowiązkach obywatelskich, o państwie prawa. W gruncie rzeczy chodzi jednak tylko o to, by sprzedać towar. Czy będzie to napój energetyczny, płyta, sprzęt do zabaw S/M czy partia polityczna to kwestia drugorzędna. 
Zniknęło gdzieś przekonanie, że dobro publiczne to nie to samo, co dobro konsumpcyjne. 
Zniknęło przekonanie, że konstytucyjność, równość wobec prawa, wolności polityczne i obywatelskie, autonomia polityczna czy powszechność (lista Wendy Brown), winny być niezależne od dyktatu rynku.
Zniknęło w końcu poczucie, że państwo to sfera publiczna, a nie prywatna i że nie idzie o to, by narzucać wszystkim jeden określony światopogląd, ale o to, żeby regulacje publiczne mogły służyć wszystkim w budowaniu i ochronie ich życia prywatnego.

Piszę o zniknięciu, ale zastanawiam się, czy w ciągu minionych 25 lat, któreś z tych przekonań było autentycznie w naszym państwowym życiu obecne, przecież dla Polaka kompromis jednoznacznie oznacza coś zgniłego. A jak - bez kompromisu - budować porozumienie?

Narasta we mnie poczucie, że jako kraj dobrnęliśmy do momentu paradoksalnego. Górę biorą u nas emocje, resentymenty i egozimy, za którymi stoi mieszanina podejścia totalitarnego i indywidualistycznego. A mówiąc jeszcze inaczej, buduje się w nas kult indywidualizmu, który zakorzeniony jest w myśleniu totalitarnym.

***
Widać to bardzo dobrze w sporze o klauzulę sumienia i deklarację wiary środowisk medycznych. Wydaje się bowiem, że nie istnieje nic bardziej indywidualnego niż własne sumienie i oparty na nim sąd moralny. Jeśli zważymy, że ma stać on wyżej od prawa stanowionego, otrzymujemy indywidualizm w stanie skrajnym. Z drugiej jednak strony wszyscy wiemy, że sumienie jest wolne tylko wtedy, gdy słucha nakazów polskiego episkopatu. To w gremium konkretnej instytucji zapadają decyzje o tym, co uniwersalnie dobre i uniwersalnie złe. W całej wrzawie, która przetacza się dzisiaj przez Polskę, nie mówi sie o tym, że podług nauki katolickiej jednako wiąże sumienie dobre i złe (o czym wnikliwie pisał Tomasz z Akwinu), co zrównuje sumienia lekarzy dokonujących lub nie dokonujących pewnych zapiegów medycznych. O ile działają ideowo szczerze, a nie z pobudek merkantylnych.

Rozgrywanie totalitaryzmu za pomocą indywidualizmu jest skuteczne. Daje bowiem do ręki argumenty zdejmujące odium z instytucji, cała odpowiedzialność przerzucając na zręcznie zmanipulowane działania jednostek. Jednostki zaś spełniają się życiowo w przekonaniu, że realizują słuszną, demokratyczną misję. Nauczone, że nie ma różnicy między prywatnym i publicznym mogą bowiem mówić o przyświecającym im ideale "wspólnego dobra", które nie jest ani wspólne, ani dobre - aby takie było potrzebny jest bowiem kompromis. 

Tygiel neoliberalizmu to tygiel agresji i przemocy. Skoro idzie o wygraną i lepsze miejsce w hierarchii, potrzebny jest jazgot, budzenie strachu, rozgrywaniu jednym przeciwko drugim. Najlepiej w imię "wolności", bo wtedy wszystko, co niewygodne, łatwo pokazać jako dyktatorskie zapędy mniejszości. 

***
Janusz Korwin-Mikke odnosi wyborczy sukces jawnie depcząc takie wartości jak solidarność społeczna, równość w prawie i godności etc. Głosząc podwójnie wolny rynek i podwójnie skrajny indywidualizm.
Janusz Palikot skapitulował przed klerem, przepraszając za wrażenie "walki z religią".
Andrzej Zoll (et consortes) wpadł na pomysł deklaracji wiary dla prawników (to chyba od środka rozsadzi zawód adwokata, bo chyba z pobudek katolickich nie będzie można bronić osób, co wo winy których jest się przekonanym?).
Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji zrezygnowało z monitorowania homofobii.
Konstanty Radziwiłł, członek Naczelnej Izby Lekarskiej, popierał wczoraj Bogdana Chazana nic sobie nie robiąc z faktu, że NIL ma zbadań mimo że NIL prowadzi sprawę dyscyplinarną przeciwko Chazanowi.  
A wszystko to w otoczc agresywnego języka i agresywnych działań. Na wolnym rynku konsumpcji. Z wiarą w zwycięstwo swojej korporacji. 

25 lat wolności po to, by de-demokratyzować. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...