Czy macie Państwo jakiś tekst, który nie chce Was opuścić? Żyje w pamięci, narzuca się w chwilach reflesji, przypomina w momencie wątpliwości, łasi, by czytać go ciągle od nowa?
Mam takich tekstów kilka. Wśród nich jest zgrabny szkic Immanuela Kanta Odpowiedź na pytanie: Czym jest Oświecenie?
Rozważania Kanta wytrzymały, moim zdaniem, próbę czasu. Wytrzymały także słuszną krytykę niebezpieczeństw, jakie wpisane są w projekt oświeceniowy, a o których pisali choćby Teodor Adorno i Max Horkheimer.
Jest tak zapewne dlatego że Oświecenie jest w tym tekście przede wszystkim sprawą świadomości i postawy indywidualnego człowieka, a nie kwestią polityki czy społecznej inżynierii. To, co społeczne i to, co polityczne wynikać może (powinno?) z działań dojrzałych, "nawróconych" (biblijna metanoia to przecież zmiana sposobu myślenia!) jednostek. Przemiana ta nie powinna być jednak przymusowym działaniem prokurowanym przez absolutystyczne panowanie społecznych i politycznych mechanizmów.
Czym jest dla Kanta Oświecenie?
"Oświeceniem - pisze Kant - nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletności, w
którą popadł z własnej winy. Niepełnoletność to niezdolność człowieka do
posługiwania się swym własnym rozumem, bez obcego kierownictwa. Zawinioną jest
ta niepełnoletność wtedy, kiedy przyczyną jej jest nie brak rozumu, lecz
decyzji i odwagi posługiwania się nim bez obcego kierownictwa. Sapere aude!
Miej odwagę posługiwać się swym własnym rozumem ? tak oto brzmi hasło oświecenia.
Oświecenie oznacza tu zatem stan samodzielności intelektualnej i moralnej autonomii, jako odrzucenie przekonania o tym, że potrzebujemy autorytetów kierujących naszym myśleniem i działaniem. Kant wie, że niesamodzielność czy niepełnoletność jest stanem wygodnym - zwalania człowieka z odpowiedzialności, eliminuje rozterki, pozwala na przyjemną bezczynność.
"To bardzo wygodne być niepełnoletnim. - pisze - Jeśli posiadam
książkę, która zastępuje mi rozum, opiekuna duchownego, który zamiast mnie
posiada sumienie, lekarza, który zamiast mnie ustala moją dietę itd., itd. ?
nie muszę sam o nic się troszczyć. Nie potrzebuję myśleć, jeśli tylko mogę za
wszystko zapłacić; inni już zamiast mnie zajmą się tą kłopotliwą sprawą.
Wygoda jest jednak konsekwencją zniewolenia, zgodą na to, by narzucano nam arbitralne granice, by dogmaty i formułki stawały się algorytmami, podług których myślimy i działamy.
Dlatego opowiedzenie się za Oświeceniem jest aktem opowiedzenia się za wolnością.
"Do wejścia na drogę oświecenia - uczy Kant - nie potrzeba niczego prócz
wolności: i to wolności najnieszkodliwszej spośród wszystkiego, co można nazwać
wolnością, mianowicie wolności czynienia wszechstronnego, publicznego użytku ze
swego rozumu. (...) Wszędzie wiec mamy do czynienia z ograniczeniami wolności.
Które jednak z nich są przeszkoda dla oświecenia i tylko taki użytek może doprowadzić
do urzeczywistnienia się oświecenia wśród ludzi (…).
***
W kontekście powyższych stwierdzeń szokować może to, co Kant pisze w innym miejscu tego tekstu. Mianowicie, odróżniając od siebie publiczne użycie rozumu od prywatnego użycia rozumu Kant przyznaje, że w tym drugim przypadku istnieć mogą stanowione społecznie granice i że nie jest to przeszkoda dla postępu Oświecenia.
"Użytkiem prywatnym natomiast nazywam taki jego użytek, jaki wolno zeń
czynić człowiekowi na powierzonym mu publicznym stanowisku
czy urzędzie. Rzecz ma się tak, że w pewnych sprawach
zahaczających o interesy społeczności konieczny jest pewien mechanizm, przy
którym wystarczy, by niektóre człony tej społeczności zachowywały
się choćby tylko pasywnie, aby rząd mógł, przez stworzoną w ten sposób
sztuczną jedność, skierować je ku celom publicznym albo przynajmniej
powstrzymać od zniszczenia tych celów. W tych sprawach jakieś
zastanawianie
się jest oczywiście niedozwolone; trzeba słuchać. O ile
jednak jakaś część tej maszyny uważa siebie za człon wspólnoty, a
nawet za człon wspólnoty światowej, to jednostka taka, o ile w
charakterze uczonego zwraca się za pośrednictwem swoich pism do
publiczności w właściwym tego słowa rozumieniu, ma bez wątpienia prawo do
rozumowania - oczywiście bez narażania na szwank tych
interesów, w których realizowaniu bierze udział jako pasywne ogniwo.
Byłoby oczywiście rzeczą bardzo szkodliwą, gdyby oficer, któremu
przełożony coś polecił, chciał na służbie głośno zastanawiać się nad
pożytecznością czy celowością tego rozkazu; obowiązkiem jego jest słuchać.
Nie można mu jednak - i to całkiem słusznie - zabronić, by jako
uczony
nie pisał o błędach w dziedzinie służby wojskowej i uwagi
swe przedkładał publiczności do oceny. Obywatel nie może odmówić płacenia nakładanych nań podatków; złośliwa krytyka podatków
- o ile jest się samemu zobowiązanym do ich płacenia - mogłaby
nawet jako skandal (mogący wywołać powszechną odmowę płacenia
podatków)
podlegać karze. Ale ten sam obywatel nie narusza w niczym obowiązków obywatelskich, kiedy jako uczony publicznie
wyraża swoje zdanie o niestosowności czy niesprawiedliwości takich podatków.
Podobnie zobowiązany jest duchowny uczyć swoich uczniów katechizmu i wygłaszać wiernym kazania zgodnie z symbolami
wiary
kościoła, któremu służy; na tych warunkach bowiem został
przyjęty. Jako uczony jednak ma on zupełną swobodę, a nawet powołany
jest do tego, by wszystkie swoje dokładnie przemyślane i dobrymi
chęciami ożywione myśli o błędach w tych symbolach oraz swoje
propozycje naprawy instytucji religijnych i kościelnych zakomunikować
publiczności. Nie ma w tym nic takiego, co można by uważać za niezgodne z jego sumieniem. To bowiem, o czym naucza z racji swego
urzędu jak pełnomocnik kościoła, określa on sam jako rzecz, w
stosunku do której nie posiada wolności nauczania według własnego
widzimisię, bo na swój urząd przyjęty został po to, by wykładać zgodnie
z przepisami i w cudzym imieniu. Będzie on mówił: kościół nasz
naucza
tak a tak i takie są dowody, którymi się posługuje;
następnie ukaże on gminie swej wszystkie praktyczne korzyści, płynące z tez,
których sam nie podpisałby może z pełnym przekonaniem, ale do
których wyłożenia mógł się jednak zobowiązać, jako że nie jest
rzeczą zupełnie niemożliwą, by w tezach tych zawarta była jednak prawda, a w
każdym razie nie ma w nich nic takiego, co byłoby sprzeczne z
wewnętrznym poczuciem religijnym. Gdyby bowiem sądził, że tezy te
sprzeczność taką w sobie zawierają, nie mógłby z czystym sumieniem
zajmować swego urzędu; musiałby zeń zrezygnować. Użytek, jaki
sprawujący swój urząd duszpasterz czyni wobec wiernych ze swego rozumu,
jest użytkiem tylko prywatnym, gmina bowiem jest zawsze
zgromadzeniem domowym, choćby bardzo dużym, i w odniesieniu do takiego zgromadzenia nie posiada on jako kapłan i nie może posiadać
wolności nauczania, gdyż w danym wypadku wykonuje tylko obce zlecenie.
***
Czy takie postawienie sprawy nie jest wyrazem służalczości względem państwa czy instytucji społecznych? Czy nie stoi w sprzeczności z ideą Oświecenia? Czy nie powoduje, że wolność i samodzielność myślenia staje się tylko mało znaczącym dodatkiem od obywatelskiego posłuszeństwa?
Przyznam szczerze, że te i podobne pytania nurtują mnie od dawna.
Odpowiedź na nie jest pewnie kwestią optyki.
Ostatnimi czasy tekścik Kanta dopada mnie przy okazji studiowania pracy Tadeusza Cegielskiego o Konstytucjach Andersona.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że wolnomularstwo powstaje jako element dojrzałego Oświecenia angielskiego. Twórcy Wielkiej Loży należeli do środowiska New Science, należeli bądź mieli związki ze środowiskiem Królewskiego Towarzystwa Naukowego, byli zatem zaangażowani w budowanie nowego sposobu patrzenia na rzeczywistość. Samodzielność intelektualna i autonomia moralna stanowiły dla nich wartości, o które należy zabiegać. Aspekt moralnego i intelektualnego doskonalenia, rozpoznawania swoich granic i przekraczania ich jest zresztą do dziś konstytutywnym elementem wolnomularskiej pracy nad "ociosywaniem kamienia", jakim jest każdy z nas.
Bez wahania można rzec, że Kantowskie poglądy na Oświecenie są zgodne z najgłębszymi przekonaniami wolnomularskimi. Czy tak samo jest z zapatrywaniami Kanta na domenę "prywatnego użycia rozumu"?
O dziwo - tak. Odwołam się tutaj do dwóch fragmentów z Konstytucji Andersona, które po latach zawirowań stanowią dzisiaj "biblię masonerii".
.1. DOTYCZY BOGA I RELIGII
Wolnomularz powinien, z tytułu swojej przynależności,
przestrzegać Prawo Moralne i jeżeli dobrze rozumie zasady Sztuki nie będzie
nigdy bezmyślnym ateistą ani libertynem nie uznającym żadnej religii. W dawnych
czasach Wolnomularze we wszystkich Krajach musieli praktykować Religię ich
kraju czy narodu, jakakolwiek by ona nie była; obecnie, kiedy każdy ma prawo do
własnych poglądów, bardziej wskazane jest nakłanianie do przestrzegania
Religii, co do której wszyscy ludzie są zgodni. Polega ona na tym, aby być
dobrym, szczerym, skromnym i honorowym, niezależnie od tego, jak się człowiek
nazywa i jakie jest jego wyznanie. Wynika stąd, że Wolnomularstwo jest
ośrodkiem zjednoczenia i sposobem na zawiązywanie szczerych przyjaźni między osobami,
które w innych okolicznościach nie mogłyby utrzymywać bliskich stosunków między
sobą.
.2. DOTYCZY WŁADZY ADMINISTRACYJNEJ CYWILNEJ, NAJWYŻSZEJ I
PODLEGŁEJ
Wolnomularz jest spokojnym poddanym Władz cywilnych,
gdziekolwiek by nie mieszkał czy pracował. Nie bierze nigdy udziału w spiskach
i sprzysiężeniach, które mogłyby godzić w pokój i dobro narodu. Jest posłuszny
niższym władzom administracyjnym. Ponieważ wojna, rozlew krwi i zamieszki
zawsze szkodziły Wolnomularstwu, dawni Królowie i Książęta tym bardziej byli
skorzy do popierania ludzi przynależących do Wolnomularstwa z racji na ich
spokojne usposobienie i wierność. Tak więc Bracia odpowiadają czynami swoim
przeciwnikom i sprawiają, że z każdym dniem wzrasta honor Bractwa, które zawsze
kwitnie w czasie pokoju. Dlatego też, gdyby zdarzyło się Bratu zbuntować
przeciwko Państwu, nie powinien on być wspierany w tym swoim buncie. Niemniej
jednak można by mu współczuć jako nieszczęśliwemu człowiekowi : I pomimo że
wierne Bractwo powinno potępić jego bunt i nie dawać na przyszłość powodów do
nieufności czy zazdrości politycznej Rządowi, to jeżeli nie zostałby uznany
winnym żadnego innego przestępstwa, nie mógłby zostać wykluczony z Loży i jego
stosunki z nią nie mogłyby zostać anulowane.
***
Jakie znaczenie mogły mieć te zapisy?
Idąć za prof. Cegielskim wskaże tu dwie ważne dla wolnomularstwa i Oświecenia idee: tolerancję oraz "latitudarianizm".
Celem artykułu pierwszego jest zbudowanie takiej perspektywy, w ramach której będą mogli spotykać się protestanci z katolikami, Żydami, heterodoksami lub osobami nie podzielającymi żadnej z tych wiar. W kontekście XVIII wieku zastosowany zapis chronić miał wolnomularzy przed agresją zarówno ze strony fundamentalistycznie nastawionych religiantów, jak i fundamentalistycznie nastawionych ateistów; zwracał też uwagę, że pod warstwą symboli właściwych dla danej religijnej denominacji kryje się symbolika znacznie głębsza, pozwalająca na budowę wspólnej, humanistycznej perspektywy. Cegielski podkreśla, że artykuł I nie nakazuje kategorycznie wiary w jakąś religię naturalną, ale że - odsyłając do idei religii jako fundmentalego prawa moralnego (czy tak samo nie twierdzi Kant???) - stara się zbudować machanizm iknluzji: możliwości włączenia i zaangażowania w urzeczywistnianie ideałów humanistycznych wszystkich Anglików, bez względu na to, z której z rywalizujących ze sobą opcji religijnych pochodzą.
Latitudarianizm z kolei to postawa światopoglądowa i praktyka polityczna, której celem jest szukanie kompromisu społecznego, politycznego i religijnego. Wydaje się, że kompromis - jako narzędzie demokratyzacji - ma na celu takie rozładowanie napięć społecznych, które w formie przepisów prawnych godzi racje wielu stron, gwarantując możliwość wszechstronnego praktykowania swojej wolności. Jest wyrazem wiary w republikańskie formy rządów, a także przekonania, że możliwy jest "wieczny pokój" między narodami ustanawiany nie na drodze walki, ale rozumnego (więc także moralnego) działania. Tak rozumianą ideę "wiecznego pokoju" wyłożył Kant w traktacie O wiecznym pokoju.
Jak sądzę właśnie w takim duchu należy interpretować artykuł II Konstytucji Andersona, a także stosowne fragmenty rozważań Kanta na temat Oświecenia. Być może chodzi tu o zwrócenie uwagi na to, że walka wyniszcza, a konspiracja, budząc nieufność władzy, budzi podejrzliwość wobec idei humanistycznych. (O tym, że nieufność i strach mogą skutecznie zniechęcać do pracy na rzecz urzeczywistniania takich ideałów dowodzą choćby kampanie antymasońskie i antyżydowskie - np. Protokoły Mędrców Syjonu -, wdrukowujące w podświadomość zbiorową poczucie zagrożenia, lęku, przekonania o tym, że za demokratyzacją i postawą humanistyczną drzemie chęć przejęcia władzy nad światem i uczynienia z ludzi niewolników). Cegielski podkreśla, że Anderson negatywnie ustosunkowuje się do spisków, nie neguje jednak "wywrotowych idei", które do spisków mogą prowadzić. Podobnie zresztą czyni Kant. Idee te - wpisane w działalność związaną z "publicznym użytkiem rozumu" - mają pełne prawo obywatelstwa w dyskusjach toczonych na forach publicznych. Zostają zatem poddane rozumowej ocenie i w wyniku racjonalnego konsensu mogą mieć przełożenie na porządek prawa. W odniesieniu do Andersona Cegielski zwraca także uwagę, że zapis Konstytucji świadczy o koncentracji na długofalowych celach. Zapis ten świadczyć miał o sojuszu wolnomularstwa z nieokrzepłą na angielskim tronie dynastą hanowerską, aktywizując biernego dotąd monarchę do wytężonej ale spokojnej pracy na rzecz Królestwa. Być może podobne cele miał na oku Kant dostrzegając szansę na zmiany nie w przelewie krwi, ale odpowiedniej motywacji rządzących.
***
Literackim ucieleśnieniem tych ideałów jest dla mnie Pamiętnik znaleziony w Saragossie. Przedstawiono w nim drogę intelektualnego i moralnego dojrzewania, inicjację w wolność. Elementem konstytutywnym tych zmian były zaś takie wartości jak honor i wierność.
Zapewne niepokoju, jaki wywołuje we mnie napięcie w tekście Kanta, nie uda mi się całkowicie wyrugować. Być może takie napięcie jest inherentną cechą demokracji.
Tak czy owak zachęcam, by pochylić się nad tym tekstem. I zapytać, czym dla każdego z nas jest wolność i odwaga myślenia.