piątek, 17 lipca 2015

POLSKA TĘSKNOTA ZA ZAMACHEM. W SPRAWIE ISLAMOFOBII

Teresa Piotrowska
Ministra Spraw Wewnętrznych

Andrzej Seremet
Prokurator Generalny

Stanisław Gądecki
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

Szanowni Państwo,
Pawłowi Lisieckiemu zarzucono, że jako redaktor naczelny Rzeczpospolitej realizował interesy Prawa i Sprawiedliwości. Stanowisko to podzielił sąd apelacyjny, gdzie Lisicki przegrał sprawę z własnego powództwa. Nie byłoby sensu tego przypominać, gdyby nie cztery okoliczności.
Primo, obserwuję niespotykaną falę islamofobii, która nie tylko zalewa Internet, ale znalazła swój wyraz także w profanacji warszawskiego meczetu.
Secudno, Jarosław Kaczyński rozmijając się z elementarną wiedzą z dziedziny filozofii praktycznej deklarował ostatnio, że „nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół”.
Tertio, Lisicki wydał książkę Dżihad i samozagłada Zachodu, którą
Quarto, zajął się na łamach Do Rzeczy Sławomir Cenckiewicz.

Okoliczności te – jeśli spojrzeć na nie łącznie – powinny wywoływać niepokój.
Stawiają bowiem pod znakiem zapytania polską rację stanu.
Kłopotliwe staje się także pytanie o status polskiego konserwatywnego katolicyzmu. Wymowne staje się także milczenie hierarchów Krk, którzy wraz z prawicą prowadzą światopoglądową walkę z pojęciem gender czy ustawą o in vitro, nie reagują za to na sprzeczny z nauczaniem Krk  stosunek katolickich i prawicowych publicystów wobec islamu.

Tomasz Terlikowski odnosząc się do muzułmanów twierdzi m. in.:

„Jest głupotą i naiwnością wiara, że można ich powstrzymać wycofując się. Problem polega tylko na tym, że Stary Kontynent stracił wiarę w życie wieczne nie jest więc zdolny do sprzeciwu. Liberalna demokracja, hedonizm i nihilizm nie są wartościami, za które ktokolwiek chciałby oddać życie.
Rekonkwista, czyli wielkie zwycięstwo Europy nad islamem, krucjaty, które były obroną chrześcijan przed muzułmanami nie byłyby możliwe bez wiary. I tą wiarę uczestników krucjat i rekonkwisty trzeba wskrzesić, jeśli Europa ma przetrwać, jeśli Stary Kontynent ma pozostać sobą. Bez niej jesteśmy skazani na zagładę. Tylko pod znakiem krzyża można pokonać półksiężyc”.
Stać go również na takie bon moty:
„I nie będzie potrzebna do tego żadna wojna, wystarczą „bezpłodność europejskiej babci” (by posłużyć się sformułowaniem papieża Franciszka) oraz ogromna płodność muzułmanów, którzy prowadzą obecnie wojnę nie za pomocą maczet, bomb czy kałasznikowów, ale macic swoich kobiet”.

Mimo takich tez Cenckiewicz uważa, że Terlikowski ciągle pozostaje zbyt letni. Pisząc o reakcji publicystów na książkę Lisieckiego nie kryje swojego rozczarowania:
„Wokół trwają wojna i islamski napór na tęczowy Zachód, przy jednoczesnym zagubieniu katolickiej tożsamości podmywanej konsekwentnie przez międzyreligijny dialog ekumeniczny z elementami synkretyzmu.

Dotychczasowi dyskutanci jakby tego wszystkiego nie dostrzegają i mylą chrześcijańskie miłosierdzie z akceptacją religijnego fałszu oraz tolerancją
dla nienawiści (Michał Łuczewski), obronę zachodniej cywilizacji z „umacnianiem politycznych konstruktów” (Tomasz P. Terlikowski) lub po prostu powtarzają utarte slogany o potrzebie dialogu z bardziej oświeconą odmianą konserwatywnego islamu (Ryszard Czarnecki). Perspektywa doczesności, emocjonalny kwietyzm i prawa człowieka przesłaniają im ogląd sytuacji”.

W duchu podobnym do Terlikowskiego uważa on, że z islamem należy walczyć, a jest to możliwe tylko wtedy, gdy odnowi się ducha katolickiego. Został on popsuty przez ekumenizm i nauczanie Vaticanum II. Cenckiewicz pisze: „Tę ekumeniczną rewolucję w Kościele, którą z takim uporem potępiali papieże aż do Piusa XII, Lisicki opisuje przez pryzmat zdrady słów samego Zbawiciela i Założyciela Kościoła katolickiego: „Idźcie więc i pozyskujcie uczniów we wszystkich narodach! Udzielajcie im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego! Nauczajcie ich, aby zachowywali wszystko, co wam nakazałem” (Mt 28, 19-20). I cytuje niezliczoną liczbę świadectw papieskich od Pawła VI do Franciszka, potwierdzających ów ekumeniczny obłęd i nakazujący w praktyce wziąć w nawias fundamentalne dogmaty wiary katolickiej o Jezusie Chrystusie jako jedynym Zbawicielu świata i Kościele, poza którym nie ma zbawienia, a w perspektywie uznać islam za religię prawdziwą i równie dobrą jak katolicyzm.

Stąd też rację ma Lisicki, pisząc, że „Jezus przegrywa w starciu z Mahometem, bo... nie ma komu głosić Jego nauk”. Rzeczywiście, gdyby Chrystus był dla deklaratywnych chrześcijan rzeczywiście Bogiem i Zbawicielem, dialog z islamistami (i innymi innowiercami) byłby po prostu niemożliwy”.

Dodaje także:
„Światowy sukces islamu spowodowany jest w głównej mierze tym, że daje on dostęp do tajemniczego, nieokiełznanego i transcendentnego Boga, a nie Jego oswojonej, zhumanizowanej i grzecznej wersji. Jeśli zatem jest nadzieja na zmianę i jeśli Zachód ma być w stanie przeciwstawić się islamowi, to pierwszym warunkiem musi być odzyskanie prawdziwego Boga, Boga żywego, Boga ojców, Abrahama, Izaaka, Jakuba, Boga Jezusa Chrystusa, a nie dostosowanego do oczekiwań mitycznej współczesności Boga godności i praw człowieka”.

Nie mam cienia wątpliwości, że formułowane w taki sposób poglądy są nieetyczne, szkodliwe, a wręcz niebezpieczne.
Są nieetyczne, bo poprzez zręcznie konstruowane uogólnienia i stereotypy piętnują grupę osób, której podstawowe prawa człowieka gwarantują wolność wyznawania religii.
Są szkodliwe i niebezpieczne, służą bowiem utwierdzaniu stereotypów w świadomości społecznej. Budują poczucie lęku i zagrożenia, na które odpowiedzią ma być walka. Co prawda wzywa się do krucjaty modlitewnej, retoryka rekonkwisty, opowieści o bitwie pod Lepanto, kontrast między prawdziwie katolickimi papieżami wzywającymi do boju z islamem a posoborowym „ekumenicznym” szaleństwem przekładają się na praktyczne działania, choćby Polskiej Ligii Obrony („To my zrobimy wam dżihad” – rzucają rękawicę muzułmanom jak można przeczytać w Internecie).
Agresja często budzi agresję, a szacunek zawsze wydaje mi się lepszy od podjudzania. Nie jestem pewien, czy PLO, pp. Terlikowski czy Cenckiewicz wezmą na siebie ewentualne konsekwencje własnych tekstów. Obawiam się za to, że ich publikacje są zagrożeniem dla ładu i bezpieczeństwa publicznego.

Kampania islamofobiczna w prawicowych mediach powinna być oceniona także pod kątem przepisów prawa, w tym par. par. 196 i 257 kodeksu karnego.
Osobny problem stanowią uwagi Cenckieiwcza dotyczące praw człowieka – z jego artykułu można wysnuć wniosek, że respektowanie praw człowieka – jako przesłaniających ogląd sytuacji – stanowi zagrożenie dla naszego kraju.
Polska nie jest krajem, który może chlubić się skutecznym realizowaniem praw człowieka – o czym świadczy choćby sprawa z więzieniem w Kiejkutach. Uwagi takie jak Cenckiewicza są zatem podwójnie niebezpieczne.

Pozostaje jeszcze kwestia Kościoła, który w sprawie islamofobii milczy. Milczenie zaś jest przywoleniem na rozwijanie pod sztandarami publicystyki prawicowo-katolickiej poglądów z gruntu obcych nauczaniu Krk. Jak sądzę, najwyższy już czas by hierarchowie zabrali głos, dokonując oceny postaw islamofobicznych, nawet jeśli część publicystów – chętnie wykluczających myślących inaczej ze wspólnoty Kościoła – okazałaby się katolikami wątpliwej doktrynalnej konduity.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.