piątek, 25 stycznia 2013

MŁODOPOLSKA BIBEL, MŁODOPOLSKA RAPPE

Przeżyłem kiedyś fascynację Karolem Szymanowskim.
Zwłaszcza "tym" orkiestrowym i wokalno-orkiestrowym.
Nie mogłem wtedy wyzwolić się od dusznej atmosfery jego partytur, ich gęstej faktury, zmysłowości nawiązań do Orientu. Podobała mi się także dysonansowa harmonika, rozmigotana kolorami wywoływanymi spiętrzoną chromatyką.
Całkiem serio myślałem nawet o analizie Stabat Mater, swoją rozprawę na Olimpiadę Artystyczną poświęciłem jednak w końcu problemom wokalnym Pierścienia Nibelungów

Co zostało z tamtej doby?
W jakimś sensie niewiele, uświadomiłem bowiem sobie, że Szymanowskiego słucham ostatnio rzadko.

Pozostał dla mnie ważny, jako "problem-wyzwanie-zadanie"* dla Witolda Lutosławskiego i kompozytorów z jego pokolenia.

Pozostał dla mnie ważny, jako autor kwartetów smyczkowych i utworów pianistycznych.
W pierwszym przypadku winowajcą jest Royal String Quartet, który wszystko, czego dotknie, zamienia w złoto (jest szansa, że poczuję na moment miętę nawet do Krzysztofa Pendereckiego, bo w kwestii nowej płyty czekam na Lutosławskiego). W drugim - Piotr Anderszewski, który umie uczynić z Szymanowskiego polskiego Claude'a Debussy'ego (swoją drogą w rozmowie, której Anderszewski nie pamięta na pewno, zachęcałem go do (na)grania preludiów Debussy'ego, czym nawet się zainteresował).

W końcu pozostał dla mnie ważny jako twórca Trzech fragmentów z poematów Jana Kasprowicza.
To jeden z najpiękniejszych pieśniarskich cykli, jakie stworzono kiedykolwiek. 
I jeden z najtrudniejszych. 

A to dlatego że Szymanowski zmaga się w nim z dekadencko ciemnymi w nastroju, napęczniałymi od egzaltowanej metaforyki, obrazoburczymi (stawiającymi bowiem pytania o demoniczność Boga, i boskość przyrody), ale i patriotycznymi lirykami Kasprowicza. W efekcie tworząc muzykę "o nadzwyczaj dramatycznej ekspresji i ogromnej intensywności napięcia" [Krzysztof Meyer].  

Pozornie tryptyk wydaje się nieco niezborny. Po tragicznych i rozchwianych emocjonalnie pieśniach następuje bowiem wyciszenie, wpadające wręcz w ton pogodnej sielanki. 
Ale to tylko pozór (któremu uległa Małgorzata Walewska, nagrywając na płycie dwie pierwsze pieśni). 
Fragmenty składają się bowiem w spójną całość. A tym, co integruje je przede wszystkim, jest "walor patriotyczny**" (jak pisał Szymanowski):
pieśń pierwsza zorganizowana jest wokół melodii Święty Boże powracającej niczym lajtmotiw w coraz to innej harmonizacji;
w pieśń drugą wplótł Autor melodię zakazanej przez carat Z dymem pożarów;
trzecia zaś jest stylizowanym mazurkiem, ewokującym ducha Fryderyka Chopina. 


Odczytać zawiłe frazy tekstu i muzyki, odnaleźć klucz do histerycznych niekiedy dynamicznych skoków, precyzyjnie intonować każdy dźwięk, przeżyć i przemyśleć Fragmenty tak, by odsłonić ich wewnętrzną prawdę - oto zadania, jakie stoją przed wykonawcą.

W gruncie rzeczy znam tylko dwa nagrania, które temu zadaniu sprostały.
Pierwsze, Jadwigi Rappe z Mają Nosowską.
Drugie, Jolanty Bibel z Rafałem Gzellą.

Nagrania te dzieli wszystko.
Przede wszystkim to, że nagranie Rappe ukazało się na płytach#, zaś nagranie Bibel pozostało w domowym archiwum, udostępnionym mi przez Śpiewaczkę.
Następnie to, że nagranie Rappe jest doskonale wyreżyserowane dźwiękowo (jak zwykle niezawodni Lech Dudzik i Gabriela Blicharz), Bibel zaś musi pogodzić się z płaską akustyką, wyjątkowo bliskim planem i brakiem nawet odrobiny powietrza (to w przypadku takich głosów jak Jej morderstwo - potrzebują one bowiem przestrzeni do tego, by nabrać pełnej barwy).

Najważniejsze są jednak różnice wykonawcze. Mówiąc najbardziej oględnie - Rappe do muzyki dochodzi od słów. Bibel zaś wychodzi od muzyki do tekstu.
Odmiennie zatem frazują. Inaczej rozumieją pauzy (Rappe jest tu o wiele bardziej retoryczna). Inaczej realizują dynamikę.
Nagranie Bibel jest bardziej operowe, z "włoska" operowe - malowane intensywnie, bez lęku wykorzystujące nagłe przejścia między rejestrami głosu, zmiany dynamiczne rozumiejąc zasadniczo jako zmianę głośności.
Nagranie Rappe jest bardziej deklamacyjne - Śpiewaczka jest emocjonalnie powściągliwa, dynamikę kontrastuje nie tyle (czy nie tylko) przez zmianę siły głosu, ile przez zmianę jego emisji, przez danie głosowi "więcej barwy". Często też (częściej niż Bibel) miesza rejestr piersiowy ze średnicą.

Najpiękniejsze jest to, że w tym przypadku różnice mogą tylko cieszyć.
Wspaniałe również jest to, że Bibel udowodniła, iż interpretacja "operowa z ducha" może doskonale współgrać z Fragmentami. To ostatnie nie udało się niestety Walewskiej - w jej przypadku "ogromna intensywność napięcia" przerodziła się najzwyczajniej w histerię.

Poza zachwytami, skończyć zaś mogę nutą żalu - żal mi, że nie znam nagrania Urszuli Kryger#. Sądzę bowiem, że byłoby ono trzecim, które sprostały pieśniom Szymanowskiego.
Trzy nagrania na trzy pieśni - tak byłoby dobrze!




# Oba nagrania wydała firma DUX. Płyta Rappe zawiera także pieśni Szostakowicza i Strawińskiego, zaś płyta Kryger poza Szymanowskim utrwaliła także pieśni Mieczysława Karłowicza. Jak sądzę, warto by pomyśleć o wznowieniu drugiej z płyt.

*Podejmuję tu i sformułowanie, i tezę Andrzeja Chłopeckiego.

** Rekonstruuję go za anonimowym tekstem dostępnym na portalu culture.pl  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.