piątek, 6 maja 2016

"RADIOMARYJNY WZORZEC DEMOKRACJI" IZABELI TOMALI-KAŹMIERCZAK, WYPISY



„Można odnieść wrażenie, że jedynym rodzajem rządów, które byłyby przez wspólnotę dyskursywną Radia Maryja do zaakceptowania z uwagi na czynioną dyskredytację zarówno ideową, jak i moralną, byłyby rządy sprawowane przez członków tejże wspólnoty. Wszelkie odstępstwo od tej zasady, a więc skupienie władzy w Innych niż Nasze rękach, niejako skazuje na wszechobecną, permanentna krytykę zarówno pryncypia demokracji, jak i działania rządzących. W obrębie demokracji Radia Maryja na szacunek i uznanie zasługuje tylko i wyłącznie władza, która pochodzi z Nas, z Naszej wspólnoty” (s. 378).

„W ramach modelowanej radiomaryjnej demokracji nie wszyscy zasługują na jednakowe traktowanie, a więc nie wszyscy są w niej równi. Nie wszyscy powinni mieć w niej te same prawa i przywileje, bo nie wszyscy są prawdziwymi Polakami. […] Radiomaryjny wzorzec demokracji nie wszystkim przyznaje jednakowe prawa wyborcze. Modelowany wzorzec faworyzuje Nas, Naszą wspólnotę. Nasze odczytanie rzeczywstości, odmawiając tym samym niektórym spoza Naszej wspólnoty biernego prawa wyborczego, a więc dochodzi do podważenia zasady demokracji liberalnej, zapewniającej wszystkim obywatelom równość wobec prawa” (s. 379).

„Prawo do sprawowania wysokich urzędów w ramach radiomaryjnego wzorca demokracji przysługuje tylko tym, którzy zdaniem radiomaryjnej wspólnoty odpowiednio dbają o sprawy Polski” (s. 379).  

„Wzorzec demokracji radiomaryjnej jest bardzo podejrzliwy w stosunku do inaczej od Nas, od Naszej wspólnoty, myślących, przejawiających inne od Naszych postawy. Korzystając ze strategii etykietyzacji, wyklucza on inaczej myślących, inaczej odczytujących rzeczywistość, wyklucza więc odmienność i różnorodność, odbierając im możliwość równoprawnego zaistnienia w przestrzeni społecznej. Tym samym w efekcie dyskursu noszącego cechy totalitarnego z przestrzeni komunikacji wykluczeni zostają wszyscy nasi przeciwnicy” (s. 381).

„…radiomaryjny wzorzec demokracji jest monologiczny, mówi jednym, obowiązującym wszystkich w ramach radiomaryjnej wspólnoty głosem. Radiomaryjna demokracja jest pełna stereotypowych, schematycznych, jednoznacznych kategoryzacji i etykietyzacji wywołujących uprzedzenia oraz dychotomicznych podziałów, dotykających różnych sfer życia. […] W radiomaryjnej przestrzeni zawsze po jednej stronie znajdujemy się My, Nasza wspólnota, ci prawi, godni, porządni, przyzwoici, walczący, dopominający się o prawdę, a z drugiej strony są jacyś Inni, jacyś Oni, ci źli, niegodni, Nasi wrogowie, z którymi musimy walczyć w imię wyższych wartości i dobra wspólnego” (s. 381).

„Dychotomiczny podział świata umożliwia piętnowanie Naszych przeciwników, Naszych wrogów, a w konsekwencji polaryzacji poznawczej prowadzi do ich wykluczenia z Naszej przestrzeni dyskursywnej. Ponadto dychotomiczne, redukcyjne, uproszczone podziały, odwołując się do stereotypów i traktując je z pietyzmem, w oparciu o aksjologiczną wyrazistość wzmacniają i utrwalają uprzedzenia. Ów modelowany wzorzec nie pozostawia prawdziwej swobody wyboru. Demokracja w jego obrębie staje się tendencyjna, gdyż możliwy do zaakceptowania wybór może pochodzić tylko i wyłącznie z przestrzeni społecznej i komunikacyjnej Naszej radiomaryjnej wspólnoty dyskursywnej” (s. 382).

Modelowany wzorzec pozwala ponadto na działanie wbrew prawu w sytuacji, gdy to prawo nie uwzględnia Naszych postulatów, gdy nie respektuje Naszych, radiomaryjnych wniosków, gdy władza stanowiąca to prawo lekceważy Nas, Naszą wspólnotę. Uznawane jest tylko takie prawo, które jest zbieżne z Naszym prawem. Uznawana jest tylko taka władza, która pokrywa się z Naszą władzą, gdyż to My jesteśmy depozytariuszami prawdy i słuszności” (ss. 383-4).  

„…we wspólnocie dyskursywnej Radia Maryja podważane jest niejako prawo do wolności zgromadzeń, gdyż niektórym tego prawa się odmawia. W radiomaryjnej opinii są grupy, którym to prawo się należy, jak również są ci, którym to prawo nie powinno przysługiwać, w stosunku do których nie powinno obowiązywać, jak chociażby homoseksualiści. Jedni mogą się organizować, czego przykładem są wiece poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego, natomiast w stosunku do innych, wśród których są «zmanipulowani młodzi» uczestnicy «Parady miłości», «Parady równości», a dokładniej, jak określa to Tadeusz Rydzyk: «spotkania homoseksualistów, lesbijek z narkotykami, alkoholem i tak dalej», to prawo jest podważane” (s. 344).

„W kraju, który zdaniem wspólnoty dyskursywnej Radia Maryja nie jest autentycznie suwerenny, gdyż za ową pełną suwerennością «jest u nas tęsknota», suwerenne nie mogą być i nie są również uniwersytety. […] Brak suwerenności zauważalny jest chociażby w zachowaniach rektorów, którzy z jednej strony zabraniają organizowania na swoich uczelniach konferencji podejmujących istotne tematy, takie chociażby jak «prawda o homoseksualizmie», a z drugiej przyjmują pomoc finansową od Gazpromu, którego «intencje są wątpliwej natury», a więc należy w nie powątpiewać. Znaczące jest to, że opinię taką wyrażają zarówno Krzysztof Bieliński, rektor Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, jak i Krystyna Czuba, wykładowca tejże uczelni. W obliczu przyjętej na antenie rozgłośni Radia Maryja konwencji dyskursywnej można wnioskować, że WSKSiM z uwagi na swoja kadrę i kierownictwo, które ma jasno zdefiniowane poglądy, nie boryka się z takimi dylematami, jest niezależna, wolna i prawa” (ss. 357, 358).

„W przestrzeni dyskursywnej Radia Maryja panuje przekonanie, że wolna edukacja jest w Polsce zagrożona, czego dowodem są chociażby zabiegi polityczne rządzących, a więc Platformy Obywatelskiej, mające na celu doprowadzenie do zniszczenia Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, która przez swoją wyrazistość, przez propagowanie wartości pełni istotną «misję w narodzie»; której atutem jest najlepsza, gdyż «mądra po Bożemu», mająca «właściwą hierarchię wartości», niebojąca się mówić o patriotyzmie, nie tylko kształcącą, ale i formująca sumienie oraz osobowość kadra. […] Zdaniem wspólnoty skupionej wokół toruńskiej rozgłośni rządzący wszelkimi sposobami próbują to nieskażone «szczególne miejsce na mapie Polski» zniszczyć, podkładając nam – WSKSiM – nogi, gdyż placówka ta stanowi dla nich zagrożenie, jest niewygodna, «stanęła na pięcie, na odcisku rządzącym»” (ss. 360-1).


„W przekazie Radia Maryja mamy do czynienia ze swoistą promocją, wręcz agitacją na rzecz określonej szkoły, która w odróżnieniu od innych zapewnia dostęp do prawdy, umożliwia rozwój, a nie równanie w dół […]. Agitacja połączona jest z budzeniem strachu w stosunku do innych polskich znanych uniwersytetów, które opanowane są przez ducha lewicy, pozbywając się naszego «dziedzictwa judeochrześcijańskiego» - co jest wielkim dramatem, z którego «ludzie sobie jeszcze (…) nie zdają sprawy” – w swojej ofercie mają kursy «socjo-psycho-techniki», czyli inaczej manipulacji […].. Posyłając dziecko do takiego znanego uniwersytetu, rodzice narażają je na wzięcie udziału w takim kursie, a więc na uczenie go manipulacji, czyli «uczenie kłamstwa»” (ss. 371-2). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.