środa, 8 stycznia 2014

O KOŚCIELE SOWIECKIM I JEGO DE-SOWIETYZACJI



Chociaż te kilka słów da się czytać "samodzielnie", to jednak stanowią one uzupełnienie mojego poprzedniego wpisu, dotyczącego laickości i laicyzacji.

Asumpt do ich skreślenia dały mi dwa teksty.

Pierwszy, to blogowy wpis fronesisa, w którym - bez gadulstwa i wyjątkowo zręcznie - pokazał symetryczność walki z tzw. genderyzmem oraz walki z syjonizmem toczonej przez Wiesława Gomułkę. 

Drugi, to w miarę obszerna część książki Witolda Kieżuna, w której omawia wypracowaną przez Lenina, typową dla polityki władz ZSSR i ich satelitów, strategię "syndromu wroga".

Oba wpisy uświadamiają dość drastycznie, że polski Kościół Katolicki ukształtowany został przez ideologiczne mechanizmy polityki z ducha radzieckiej. I że można dziś widzieć polski katolicyzm, jako religię swoiście sowiecką, formę analogonu względem opisanego przez Józefa Tischnera homo sovieticus.

***

Co potwierdza taką tezę?


Po pierwsze, przekonanie dotyczące tego, czym jest moralność. Trawestując przywołany przez Kieżuna cytat z Lenina, można powiedzieć:
dla nas moralność jest w pełni podporządkowana interesowi klasowej walki hierarchii kościelnej. Kościelna moralność jest moralnością, która uczestniczy w walce, łączącej wszystkich funkcjonariuszy przeciwko eksploatacji społeczeństwa przez inne systemy światopoglądowe, które nie służą społecznemu dobru.

Po drugie, przekonanie zaczerpnięte od Maksyma Gorkiego, że "jeśli wróg nie poddaje się, to trzeba go zniszczyć".

***
Jedno i drugie znajduje swój wyraz w strategii ciągłego stwarzania wroga, po to, by następnie "merytorycznie go zniszczyć". Dotyczy to zwłaszcza kampanii, mającej na celu likwidację naukowej niezależności i zaprowadzenie jednej jedynej perspektywy, w ramach której prowadzone być mogą naukowe dociekania. 

Kieżun wylicza kilka elementów strategii "syndromu wroga", które funkcjonują jako instrumenty słusznej walki:

- "świadome złudzenie perspektywiczne, postrzeganie rzeczywistości z perspektywy jednego doktrynalnie ustalonego punktu widzenia [...]";

- "dostosowanie analizowanej treści do założonego stereotypu wrogiej postawy";

- "akumulacja negatywów, jednostronne ich zmasowanie z zapoznaniem elementów pozytywnych";

- "ogólnikowość formułowanych zarzutów, brak precyzji";

- "pochopna generalizacja; jeden negatywny przykład uzasadnia generalnie negatywną ocenę";

- "świadomie błędna ocena związków przyczynowych";

- "argumentum ad verecundiam, powoływanie sie na autorytety z innej dziedziny dla udowodnienia negatywnej oceny";

- szerokie zastosowanie argumenti ad personam, w tym zwłaszcza dyskwalifikacja moralna i intelektualna osób reprezentujących "wrogi pogląd".

*** 
Wszystko to, ze smutkiem, odnajduję w działalności rodzimego, katolickiego episkopatu. Może to tłumaczyć niechęć tej części Kościoła do Tischnera, któremu towarzyszy próba zanegowania jego koncepcji homo sovieticus.

Jak sądzę de-sowietyzacja potrzebna jest dzisiaj przede wszystkim Kościołowi. Po to, by miast polityką, zajął się wiarą, duchowością, odsłanianiem łączących ludzi perspektyw miłości względem bliźniego. Memento może być tu rozważanie z książki Tadeusza Bartosia Koniec prawdy absolutnej:


"Cena, jaką trzeba zapłacić za pomieszanie wiary z obroną polityczno-społecznej pozycji instytucji, była ogromna. Zapłacił za to katolicyzm. Silna ideologizacja myśli filozoficznej i teologicznej jest bowiem kresem myślenia". Bartoś pisze dalej - za Ricoeurem, że symbol musi dawać do myślenia, ale symbol w służbie interesów społeczno-politycznych nie daje do myślenia, tylko zamyka umysł na transcendencję. Zachęca też do uznania swojej skończoności i do postawy apofatycznej: "Smierć prawdy absolutnej nie zaszkodzi wierze religijnej. Przeciwnie, to raczej szansa na odrodzenie autentycznych źródel religijnego doświadczenia, to szansa na oczyszczenie wiary [...]. Religia autentyczna potrzebuje odnosić się ku czemuś, co przerasta człowieka. Nie może być człowiek sędzią prawdy boskiej, nie może być jej gwarantem ani głosicielem".

Sądzę też, że tej de-sowietyzacji, a jednocześnie demokratyzacji Polski, nie da się dokonać bez laicyzacji, rozsądnie zapisanej w naszej Konstytucji.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.