poniedziałek, 14 maja 2012

FESTINA LENTE! ZE STAROŻYTNYMI

Marcinowi 

Jak dla mnie świat bez starozytnych nie byłby możliwy. Im dłużej korzystam z (post)postmodernistycznego instrumentarium do diagnozy i opisu naszego świata, tym chętniej zanurzam się w Greków - dla odtrutki i (wewnętrznego) zbudowania. Jest w tej - niekiedy sparciałej, niekiedy świecącej sztucznym blaskiem - myśli swoisty potencjał, pozwalający otwierać ukute wtedy kategorie na to, co dzieje się dzisiaj.
Dzięki Marcinowi miałem okazję wrócić dziś do Uczty. Czy może być piękniejsza urodzinowa lektura niż ta - opiewająca potęgę piękna i sławiąca miłość? Czy może być piękniejszy tekst niż ten, będący agonem myśli, którego rozstrzygnięcie zostawia Autor wrażliwym czytelnikom?
Zwyczajowo palmę pierwszeństwa w mowach na cześć Erosa przyznaje się Sokratesowi i Diotymie. Moją uwagę zaś przyciągnęla dziś mowa Pauzaniasza. Ileż mądrości w prostym stwierdzeniu, że władza (scil. tyrani) "tępić będą Erosa niebiańskiego, gdyż podtrzymuje on związki międzyludzkie, łamiąc omnipotencję rządzących" [P. Nowak]. Tępić przewrotnie - bo Erosa Erosem, niebiańskiego zaminiając na pandemonicznego.  O ile bowiem niebiański piękno ciała widzi nie w samym ciele, ale w nieprzemijających przymiotach ducha, o tyle drugi widzi tylko to piękno, które przemija. O ile pierwszy ma na względzie jakość przeżywanej relacji, o tyle drugi "myśli jedynie o uczynku" i ilościowym kolekcjonowaniu doznań.
 Tak, daliśmy się zwariować dyrektywą prędkości i kolekcjonowania migotliwych sensów.  Daliśmy się uwieść łupinie, która nie skrywa w sobie ani żadnego owocu, ani zyciodajnej pestki. I utknęliśmy w miejscu, którego nie sposób już emancypacyjnie przekroczyć - można, jak Foucault, bawić się mżonkami uwalniającej mocy fistingu, można, jak Agamben, uwierzyć w bajkę wyzwoleńczej siły "profanacji". Może dlatego tak bliski mi dyskurs filozofii norm stał mi się jednocześnie tak daleki? Diagnozując wszechobecność władzy, wskazując na omnipotencję represji (prawo, normy), odsłaniając wszędobylskość polityki dał się nabrać na opowieść o świecie jako dromosferze, której grzechem pierworodnym - bez szansy na chrzścielne pomazanie - jest prędkość.
Cieszę się, że z wybitno mnie z tego przeświadczenia: że milcząc z przyjaciółmi spędzam czas twórczo i produktywnie; że proszony jestem o niepoganianie czasu; że stawia się przede mną pytania, których sam sobie nie stawiałem, a które mocno komplikują i tak skomplikowany w moich oczach problem źródeł i prawomocności norm i praw. Za te ostatnie, za lekturowy powrót do źródeł, i za wiele innych rzeczy chwała Ci, Marcinie.
Piękno zbawi świat, bo zbawi go miłość. A miłość - o ile jest prawdziwa - kocha piękno i realizuje je w świecie. W szale, acz bez pośpiechu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.