poniedziałek, 3 października 2011

DLACZEGO WOLĘ X. BONIECKIEGO OD BPA MERINGA

Zajmując się filozoficzna refleksją nad humanistyką nie mogę nie odbywać lektur z zakresu teologii. Jedne, zazwyczaj prawosławne, sprawiają mi autentyczną fascynację, a zainteresowanie nimi ma podłoże zdecydowanie nie tylko zawodowe. Inne budzą moją ciekawość, ale motywacją do przeczytania ich jest bardziej poczucie obowiązku niż spontaniczna decyzja. Do tej drugiej kategorii należy "Umysł wyzwolony" Stanisława Obirka, z którym aktualnie się mierzę. To książka ważna, gdyż na fali krytyki instytucjonalnych religii ze strony jej niegdysiejszych funkcjonariuszy, poświęcona jest nie tylko demaskowaniu ciemnych stron katolicyzmu (i innych religii), ale ujawnianiu tego, co w katolicyzmie (i innych religiach) pozytywne oraz kulturotwórcze. Co prawda odnoszę wrażenie, że proporcjonalnie więcej w niej narzekań i utyskiwań, autor stara się jednak pokazać, że religia wciąż jest zjawiskiem istotnym i że w ponowoczesnym świecie - w odpowiedni sposób - powinna być pielęgnowana. Inna sprawa, że stosunek Obirka do religii jest dla mnie zarazem nazbyt "protestancki" (w sensie bezwyznaniowego ruchu drugiej reformacji, o którym pisał Kołakowski) i zbyt Vattimowski. A to, w moim odczuciu, prowadzi ostatecznie do zanegowania sensu mówienia o religii. Chciałem nawet pokruszyć o to kopie opisując swoje uwagi nieco bardziej wnikliwie, ale...
Tym ALE jest list bpa Wiesława Meringa do ks. Adama Bonieckiego. List, co tu dużo mówić, żenujący. Pod płaszczem chronienia prawdy pełen buty, arogancji, poczucia wyższości, a co więcej - zupełnie wolny od ewangelicznej postawy miłosierdzia i przebaczenia. Jak bowiem potraktować choćby takiej konstatacje?:
Był czas kiedy każdą książkę Adama Bonieckiego z radością brałem do ręki; tak zresztą postępowali prawie wszyscy moi koledzy – dzisiejsi księża. Podobnie było z „Tygodnikiem Powszechnym”, na który - jako student - „polowałem” w kioskach; potem, już w latach 70-80tych korzystałem ze znajomości Pań w kioskach Ruch: odkładały mi egzemplarz.
Po roku 1989 TP stał się inny; Jego nowy Redaktor Naczelny – też; aż pismo stało się niszowe, niskonakładowe, przeznaczone dla dobrze o sobie myślących elit. Boleję nad tą ewolucją, do której się Ksiądz Redaktor bardzo przyczynił. To na łamach Księdza pisma pojawiały się nazwiska takich „autorytetów” jak Magdalena Środa (córka prof. Ciupaka, marksisty i „religioznawcy” z czasów PRL), ks. Tomasz Węcławski (ileż się „Znak” natrudził w promocji jego książek), Stanisław Obirek.
Proszę zatem zafundować sobie badania okulistyczne i nie szerzyć zamętu w umysłach wiernych opowiadając schizofreniczne tezy. „Ani jedna Jota” nie może być zmieniona w Ewangelii, a nasze wypowiedzi powinny być: „Tak, tak – nie, nie!” 
 Roi się tu od dziwnych związków przyczynowo-skutkowych, podważa istotny dorobek teologiczny (i nie-teologiczny) człowieka, który, nim stracił zaufanie do Instytucji, walczył - w ramach promowanej przez nią moralności - o jej oczyszczenie... Przemawia się ex cathedra, pouczając maluczkich o tym, kto jest, a kto nie jest autorytetem i gdzie leży jedyny właściwy sposób przeżywania katolickości. A obraźliwe treści obwija w kurtuazyjne formułki w stylu "Drogi Księże Redaktorze" czy "Łączę pozdrowienie w Panu!". W tym kontekście "Umysł wyzwolony" okazuje się książką niezwykle aktualną, której krytykę przeprowadzić będzie warto dopiero w momencie, gdy wiele z jej tez uda się wprowadzić do życia społecznego!
Nie jestem optymistą i nie sądzę, by szybko się to nam udało. Od bpa Meringa wolę jednak x. Bonieckiego. Bo raczej ten drugi z nich pamiętam o tym, że Mistrz z Nazaretu rozmawiał z Samarytanką, zarazem cudzołożnicą i heretyczką. Bo raczej ten drugi z nich wie, że Chrystus uzdrawiał w pogańskich sanktuariach nie negując autentyczności uzdrowień powodowanych przez anioła, który poruszał wodę.
[Dziękuję Tomikowi za polecenie źródeł i inspirującą rozmowę na ich temat :)].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.