środa, 9 września 2015

KAPITAŁ ZBIJANY NA UCHODŹCACH. POLITYKA POLSKIEGO LEFEBRYZMU



Na sytuację związaną z uchodźcami patrzę przez pryzmat własnej biografii. Nie ma co kryć, że w czasach liceum pewnie podpisałbym się pod językiem Fronda.pl, a Tomasza Terlikowskiego et consortes traktowałbym jako osoby bliskie mi światopoglądowo i w sposób zasadny – co do treści, i co do stylu – komentujące naszą codzienność.
Tak, byłem konserwatywnym katolikiem. Mój rodowód filozoficzny bierze początek w dogmatycznej wierze w neoscholastykę szkoły Krąpca. Znam z autopsji pokusę jasnego ułożenia świata na zasadzie czerni i bieli, styl życia wynikający z przekonania, że Polska jest katolicka, poczucie zagrożenia ze strony wszystkiego, co odbiega od konserwatywno-katolickiej narracji. Wiem też, że taka ślepa i dogmatyczna wiara prowadzi do krzywd – zadanych sobie i zadanych innym. Poczucie wyższości, satysfakcja wynikająca z tego, że wie się jak jest i jak być powinno, brak miejsca na dyskusję, maskowanie kompleksów megalomanią –  noszę to sobie nieustannie jako przestrogę i jako wyrzut sumienia.  Jako dorastający chłopak, którego życia nauczyło, że nie jest społecznie normalny, wiem, jak silna jest potrzeba normalności. I jednocześnie jak złudne, a kosztowne jest poczucie, że można stać się normalnym.

Przeszedłem długą i trudną metanoię, a każdego dnia myślę nad tym, jak daleko mi do realizacji ideałów braterstwa, równości i wolności, do realizacji których się zobowiązałem.
Konsekwencją mojej konwersji jest wyczulenie na religijną ostentację powiązaną z polityką. Mamy jej w Polsce pod dostatkiem, jako konstytutywny element konstruowanej tożsamości Polaka-katolika. Od dawna żywię przekonanie, że polski katolicyzm jest formacją specyficzną – w tym sensie, że bliższy jest lefebryzmowi (konsekwentnie uznawanemu przez JPII za schizmę) niż katolicyzmowi wynikającemu z Vaticanum II i współczesnych perspektyw teologicznych.
Sytuacja z uchodźcami i imigrantami, z którą mamy na bieżąco do czynienia, jest dla mnie wyjątkowo brutalnym potwierdzeniem tych słów. Poniżej chciałbym zarysować uzasadnienie tej opinii.

***
Rozpocznę od ciekawej obserwacji Ireny Grudzińskiej-Gross. Zauważa ona, że po 1989 r. mamy w Polsce do czynienia z dwoma strategiami budowania polskiej tożsamości.
Pierwsza, popularna w okresie 1989-2004 r., nazwana została narracją tranzytologiczną. Dominuje w niej element normalności, to znaczy podkreślania, że Polska jest „takim samym krajem, jak inne. Byliśmy w niedobrej sytuacji, ale teraz należą nam się miejsca w różnych instytucjach i uznanie jako normalnemu członkowi międzynarodowej wspólnoty. Wschodnia Europa była pojęciem politycznym, Europa Środkowa także, teraz jesteśmy krajem po prostu europejskim”.

Druga, nazwana narracją traumatologiczną, zaczęła rozkwitać po 2004 r. Centralne jest tutaj przekonanie, że Polska nie jest takim krajem, jak inne. Polska to kraj wyjątkowy, inny. „Kraj traumy i cierpienia. … Od normalności przeszliśmy do wyjątkowości”.
Oczywiście, gros cierpień i traum ma charakter historyczny i jest aktualizowane za pomocą polityki historycznej. Mimo to tożsamość traumatyczna musi być aktualnie doświadczana. Dzieje się to, moim zdaniem, przez szeroko zakrojone działania, w ramach których konstruuje się wroga i budzi się zbiorowy lęk. Jedwabne, spisek wolnomularski, sztuka krytyczna, kwestie bioetyczne, a teraz uchodźcy i imigranci stali się – na równi idee i ludzie – kozłami ofiarnymi. Pozwolili wygrywać lęk przed wynarodowieniem, pozbawieniem Polaków polskości, przekreśleniem religijności, postawieniem Polski w stan (cywilizacyjno-)wojennego zagrożenia.
Stoi za tym wizja państwa promowana przez lefebryzm:
„Nie można poddawać w wątpliwość, że związek ludzi w społeczeństwie jest dziełem Woli Bożej. Widać to wyraźnie w jego członkach, w jego formie, którą jest władza, w jego przyczynach, a także w liczbie i znaczeniu korzyści, które zapewnia człowiekowi. To Bóg stworzył człowieka dla społeczeństwa i połączył go ze współstworzeniami po to, by potrzeby jego natury, których nie można zaspokoić samotnym wysiłkiem, mógł zaspokoić we współpracy z innymi. Oto dlaczego społeczeństwo cywilne, o tyle o ile jest społeczeństwem, koniecznie musi uznać Boga jako swoją zasadę i autora, i konsekwentnie, oddać jego mocy i władzy hołd swego wyznania. Ani ze względu na sprawiedliwość, ani ze względu na rozum, państwo nie może być ateistyczne, ani, co byłoby krokiem w kierunku ateizmu, nie może w stosunku do każdej religii odnosić się jednakowo i przyznawać każdej te same prawa, bez rozróżnienia.
Ponieważ konieczną rzeczą jest wyznawanie jednej tylko religii w społeczeństwie, religia, która ma być wyznawana, musi być jedyną prawdziwą i łatwo rozpoznawalną, zwłaszcza w krajach katolickich, poprzez znak prawdy, który wspaniale się w niej wyraża.
Głowy państwa muszą więc zachowywać i ochraniać tę [prawdziwą] religię, o ile zamierzają one, zgodnie zresztą ze swoim obowiązkiem, dbać roztropnie i skutecznie o dobro społeczeństwa. Gdyż władza publiczna ustanowiona została dla dobra rządzonych, i chociaż jej celem bliższym jest tylko dobrobyt życia ziemskiego, nie mniejszym obowiązkiem, lecz przeciwnie ważniejszym, jest zwiększanie zdolności człowieka, w celu osiągnięcia najwyższego i niezastąpionego dobra, którym jest szczęście wieczne, nie do osiągnięcia bez religii” (papież Leon XIII).

Podobnie lefebrystyczne są poglądy dotyczące islamu obecne na Fronda.pl, w DoRzeczy i innych prawicowo-katolickich mass mediach.
Tak mówił abp. Marceli Lefebvre:
„...Wasze żony, córki, dzieci będą porywane i zabierane do miejsc takich, jak.. to znane miejsce... Casablanca, Mekness i im podobnych, a Wy nie będziecie w stanie ich odzyskać, bo oni będą budować Medinę, meczety w taki sposób, by nawet policja nie mogła tam wejść. I jaka będzie wtedy Francja? W niektórych brytyjskich miastach już tak jest.
- Co możemy zrobić, by temu zapobiec?
- Powiedzieć rządowi, by zatrzymał ten islam i robił to, co zawsze robiliśmy. Nie jest możliwa między nami koegzystencja - oni muszą pozostać w swoich krajach. Każdego roku przybywa do Francji 50000 muzułmanów. Zobaczycie, jak będzie z meczetami, kiedy powiedzą: Zabić chrześcijan. Oni, gdy zabiją chrześcijanina, idą do nieba i zabierają duszę tego, kogo zabili. Czemu niby miałoby się ich tego pozbawiać?”. [za: http://www.traditia.fora.pl/bractwo-kaplanskie-sw-piusa-x-fsspx,32/arcybiskup-marcel-lefebvre-wypowiedz-o-islamie,4756.html].

Z jednoznacznie negatywną reakcją ze strony lefebrystów spotyka się nauczanie Vaticanum II i Jana Pawła II w kwestii islamu. Różnicę między tymi dwoma podejściami doskonale oddają wypowiedzi dwóch papieży:

„Królem bądź tych wszystkich, którzy jeszcze błąkają się w ciemnościach pogaństwa albo islamizmu i racz ich przywieść do światła i Królestwa Bożego”.
Leon XIII

„My wszyscy, chrześcijanie i muzułmanie, żyjemy pod słońcem jedynego, miłosiernego Boga. Wspólnie wierzymy w jedynego Boga, Stworzyciela człowieka. Uznajemy Boże panowanie i bronimy godności człowieka jako sługi Bożego. (...) Tak więc prawdziwie możemy nazwać się wzajemnie braćmi i siostrami przez wiarę w jedynego Boga. (...) Bądźcie pewni, iż jestem rad, że przy tej sposobności mogę wyrazić wam moje uczucia braterskiego szacunku i uznania”.
Jan Paweł II

Otwierają one artykuł księdza-lefebrysty Karola Stehlina, Islam a Kościół katolicki, z którym warto się zapoznać (http://www.gdynia.piusx.org.pl/index.php/inne-tematy/30-z-archiwum-zawsze-wierni/877-ks-karol-stehlin-islam-a-kocio-katolicki), który wykazuje niekatolickość postaw ekumenicznych i nauczania Vaticanum II także o islamie.

***
Kościół rzymsko-katolicki świadomie i celowo wywiera wpływ na politykę.
Prawicowo-katoliccy politycy i pracownicy mediów świadomie i celowo posługują się retoryką religijną dla uzasadnienia określonych regulacji życia społecznego.
Symptomatyczne jest to, że w przypadku in vitro, korekty płci, związków partnerskich czy edukacji seksualnej rozwiązania na poziomie państwowym mają, według tej opcji, podporządkować się nauce społecznej Krk. Odmiennie natomiast widziana jest sprawa uchodźców i imigrantów. Po wezwaniu (dwukrotnym, apel powtórzony został na Twitterze) papieża Franciszka do widzenia w uchodźcy brata, po mocnych słowach Christopha kard. Schoenborna OP, episkopat stwierdził, że swoje działania podporządkuje rozwiązaniom państwowym.
Widzę w tym wyraz pragmatyzmu politycznego, o którym mówił Jarosław Gowin w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego. W końcu przyznał on, że idealizm religijny Franciszka to jedno, a pragmatyka polityczna – drugie. Niemniej obnażył w ten sposób obłudę swoją i swojego środowiska, które wtedy, gdy to wygodne, zalecenia religii stawia nad lub pod polityczną pragmatyką.

Widzę w tym także fałsz – Kościół, jaki instytucja, która w myśl Vaticanum II nie ma charakteru politycznego, winien wzywać do postaw miłosierdzia nawet, gdy jest to sprzeczne z racjonalnością polityczną. Powinien wskazywać, że dzielenie uchodźców na (religijnie) lepszych i gorszych jest sprzeczne z Ewangelią i postawami jawnie zalecanymi przez Jezusa. Powinien też wymagać takich miłosiernych postaw od swoich wyznawców.

***
Myślę, że w obecnej sytuacji najmniej chodzi o uchodźców i zagrożenia z nimi związane. Rzecz idzie o kształt Polski. „Demokracja – twierdzi w wyjątkowo zgrabny sposób Robert Kostro – promuje raczej konkurencję niż konsens wartości”. Zabiegi prawicowo-katolickie służą takim zmianom, by ustanowić aksjologiczny konsens, a znieść demokratyczne poróżnienie. Wykorzystanie uchodźców jako straszaka sprawdziło się doskonale – konsolidacja Polaków w obliczu zagrożenia dokonała się na niespotykaną skalę. Mignął mi dziś wymowny post, wrzucony na FBową grupę Świeckie Państwo. Wzywano w nim do zjednoczenia sił ateistów i katolików w odparciu islamskiej zarazy, w uchronieniu kraju przed zmianą cywilizacyjną. Wiemy też o rosnącym w polityczną siłę PiS, któremu sondaże wróżą możliwość samodzielnego sprawowania władzy.

Wspólna walka z nawałą islamu oznaczać może w gruncie rzeczy wyborcze poparcie dla prawicy. A z tym poparcie dla PiSowskiej wizji państwa, edukacji itd. itp. A jest to wizja lefebrystyczna, wsparta na jednej religii i jednym, rzekomo uniwersalnym porządku etycznym.
Wystarczy zerknąć do projektu konstytucji przygotowanym przez PiS w 2010.
Oto fragmenty:
W imię Boga Wszechmogącego! My, Naród Polski, składając Bożej Opatrzności dziękczynienie za dar niepodległości, pomni naszych ponad tysiącletnich dziejów związanych z chrześcijaństwem, wdzięczni poprzednim pokoleniom za ich wytrwałą pracę, poświęcenie i ofiary dla Polski, zrzuciwszy jarzmo obcej przemocy i komunizmu, zobowiązani do zachowania i umocnienia niepodległego Państwa Polskiego, pragnąc Rzeczypospolitej silnej prawdą, uczciwością i sprawiedliwością, naszą wolność i odpowiedzialność za los współczesnych i przyszłych pokoleń Narodu wyrażamy na kartach tej Konstytucji, która jest najwyższym prawem dla Rzeczypospolitej.

Art. 4.3:otaczanie ochroną i opieką małżeństwa, będącego wyłącznie związkiem kobiety i mężczyzny, oraz macierzyństwa i rodzicielstwa, troska o pomyślność rodzin oraz ochrona dzieci i młodzieży przed odrzuceniem i demoralizacją.
Art. 30.2: Władze publiczne nie regulują spraw par niemałżeńskich ani nie prowadzą ich ewidencji.
Art. 20 Każdy człowiek ma prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Art. 27.1:Każdemu przysługuje wolność sumienia, światopoglądu i wyznania,
kultu i praktyk religijnych oraz nauczania religii w życiu prywatnym
i publicznym.
Art. 27.2 Władze publiczne umożliwiają nauczanie w szkołach publicznych religii Kościoła katolickiego oraz innych prawnie uznanych kościołów i związków wyznaniowych pod ich nadzorem.
Art. 28 Obywatele mają prawo do ochrony obecności symboli i pamiątek kulturalnych i religijnych istniejących w sferze publicznej zgodnie z miejscowymi zwyczajami.
Art. 71.1.10: dba o właściwy poziom kwalifikacji zawodowych i etycznych oraz rzetelność i apolityczność w działaniu urzędników służby cywilnej zatrudnionych w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz w urzędach administracji rządowej i samorządu terytorialnego, powołuje Szefa Służby Cywilnej na 5 lat.


Wystarczy wiedzieć, jakie zmiany w systemie edukacji proponuje PiS.
Oto, co pisze na ten temat Dziennik Gazeta Prawna:

Narodowy Instytut Programów Wychowania i Podręcznik, „powinien przywrócić szkole jej rolę wychowawczą. Na czym miałoby to polegać? Zdaniem posłów przygotowujących projekt nawet na fizyce czy chemii znalazłyby się elementy wychowania. PiS proponuje przy tym wzmocnienie pozycji nauczyciela i uniezależnienie jej od woli rodziców.
[…] ma czuwać nad ich (podręczników) zawartością i układać programy nauczania. Cel: zachowanie spójności ideowej i merytorycznej.
Koniec z książkami o Harrym Potterze czy Pucu i Bursztynie. Do szkół miałby wrócić jeden kanon lektur”.
No i rzecz jasna edukacja ma być oparta na wartościach.

***
To, że nie udostępniam prawicowych memów, filmów prezentujących bitki i masakry, relacji z granicy austriacko-włoskiej w kształcie, jaki mogła mieć przed Schoengen, nie oznacza, że nie mam obaw. Nie oznacza tego również fakt, że dyskutuję z językiem rasizmu i nienawiści czy nieuczciwymi uogólnieniami.
Uważam zwyczajnie, że podsycanie paniki nie rozwiązuje problemów. Co więcej, nie trzeba być gruntownie obeznanym z psychologią by wiedzieć, że panika na ogół prowadzi do błędnych decyzji.
Sądzę także, że warto innych traktować tak, jak samemu chce się być traktowanym. Skoro nie chcę być nazywany homoterrorystą, pedałem, pasożytem, pedofilem, nie chcę piętnować innych poprzez nienawistne stereotypy. Do tego chcę widzieć ludzkie dramaty, do których przyczyniła się polityka uprawiana w mojej kulturze.
Podsycanie lęku, a nawet przerażenia i histerii, ma u nas motywy religijno-polityczne. Łączy ze sobą ludzi do niedawna podzielonych, przyciąga łatwymi deklaracjami w kwestii zaprowadzenia porządku.
Zauważmy, że praktycznie nic nie mówi się o prawie międzynarodowym, a przecież, jak przypomina Krzysztof Pomian na łamach Przeglądu Politycznego, pojawiło się ono jako ważny element życia społecznego, gdy musiano pogodzić się z wielością wyznań religijnych i opcji światopoglądowych. A więc, gdy rozpadł się projekt Europy jako jednolitego, katolickiego imperium. W dyskusji nieobecni są pracownicy ośrodków dla uchodźców, etycy, Tatarzy. To, co dzieje się w sferze publicznej jest pseudodebatą – bez diagnoz, propozycji rozwiązań, uważnego oglądu sytuacji.

Cenię sobie Zuzannę Radzik, Jarosława Ziółkowskiego, Ignacego Dudkiewicza, Jarosława Makowskiego, s. Małgorzatę Chmielewską, s. Barbarę Chyrowicz, o. Wacława Oszajcę, o. Macieja Biskupa, o. Pawła Gużyńskiego, ks. Wacława Hryniewicza … Ale w Polsce dominuje katolicyzm lefebrystyczny, ideologia religijno-polityczno-społeczna, pod którą nie umiem się podpisać. I z którą nie chcę być łączony.
I boli mnie, że uchodźcy stają się narzędziem walki o Polskę lefebrystyczną.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.