poniedziałek, 24 sierpnia 2015

HOSER, TICHNER, NADZIEJA. JAK ŻYĆ?

„Nasza religijność jest religijnością wydarzeniową, religijnością zogniskowaną wokół wydarzeń i ich dziejowych reperkusji, a nie wokół trwających prądów myślowych, inspirującą te prądy i żyjącą w nich. Ojciec Kolbe to wielkie wydarzenie. Ale tylko wydarzenie. Nie towarzyszy mu żadna wielka myśl filozoficzna i teologiczna o człowieku, o ludzkim etosie, o sposobie naprawy rzeczy, które są wspólne. (...) Są imiona, bez których uwzględnienia współczesne chrześcijaństwo nie może myśleć, nie potrafi zrozumiale mówić, czytać. Nazwiska takie są rdzeniem jego logosu. (...) Wśród tych nazwisk - przedstawicieli chrześcijańskiego logosu - nie widać nikogo znad Wisły”.

„Nie mam zamiaru ratować nadziei Niemców, pokazując im Husserla, ani Francuzów, ucząc ich Bergsona czy Ricoeura. Ja sam jednak nie mogę nie znać tych panów. Powinienem ich znać, bo z tego może być pożytek przy szukaniu odpowiedzi zrodzonych na tej ziemi. Egoizm jest zawsze źródłem ciasnoty. Wybrałem, aby być ciasnym i tępym filozofem Sarmatów”.

Te dwa cytaty z pism Józefa Tischnera przyszły mi dziś do głowy, gdy czytałem fragmenty homilii abp. Henryka Hosera:

„W dzisiejszej dobie media mają coraz większą władzę stając się największą potęgą która kształtuje oblicze ziemi. Tyle że nie czyni ona tego pod wpływem Ducha Świętego który miał zstąpić, ale pod działaniem ducha ciemności który wciąga w nie ludzi z nich korzystających. Wielu bowiem nie potrafi dziś już odróżnić produktu zatrutego od zdrowego”.

„W związku z tym przed Kościołem stoi dziś ogromne zadanie aby powołać takie środki przekazu które nie tylko mówią prawdę o człowieku, ale także uczą jak żyć, jak wzrastać w człowieczeństwie, jak nabywać jakości prawdziwego życia”.

Dla biskupa uczyć jak żyć, to przepowiadać Jezusa. W końcu to Jezus powiedział, że jest drogą, prawdą i życiem. I że nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przez Niego (J 14, 6).
Co ważne, do Ojca przychodzi się przez czyn, a nie przez quasi-naukową wiedzę o Bogu. Bo przecież „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1, 18).

Pouczenie Jezusa jest wymowne i szalenie proste – do Ojca idzie się kochając bliźniego. Co to znaczy? Znaczy to między innymi to:

J 8: 3 Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: 4 «Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. 5 W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować2. A Ty co mówisz?» 6 Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć3. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. 7 A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». 8 I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. 9 Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. 10 Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» 11 A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!». 

Mt 25: 31 Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. 32 I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. 33 Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. 34 Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
35 Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
36 byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie".
37 Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? 38 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? 39 Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" 40 A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
41 Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
42 Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
43 byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie [odnieśmy to do głosów katolików ws. uchodźców];
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie."
44 Wówczas zapytają i ci: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?"45 Wtedy odpowie im: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili". 46 I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego».

Łk 10: 30 Jezus nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. 31 Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. 32 Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął.33 Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: 34 podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go.35 Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał". 36 Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» 37 On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!» .

J 2: 13 Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. 14 W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. 15 Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. 16 Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!» 

Przesłanie Jezusa jest przesłaniem nadziei. Jest także postawieniem przed chrześcijanami konkretnego zadania – żyj tak, by pomnażać miłość i budzić nadzieję. To dla mnie oznacza wskazywanie drogi, która wiedzie do życia. A nie uczenie jak żyć – życie bowiem to nieustanny proces, którego nie da się ogarnąć jakąś narzuconą z zewnątrz i niezmienną doktryną o tym, co wolno, a czego nie. Widać to dobrze choćby w katolickiej reinterpretacji nauczania Pawła o kobietach. Dziś nikt już nie zabrania im milczeć w kościele, choć sytuacja kobiet wciąż daleka jest od prawdziwej równości. Postęp w wiedzy – biologicznej, medycznej, psychologicznej, prawnej etc., pomnaża naszą świadomość biedy, wykluczenia. Sprawia, że inaczej rozumiemy człowieczeństwo. Choć warunki się zmieniają, przesłanie Jezusa pozostaje niezmienne – pomoc najmniejszym. Podtrzymywanie nadziei. Miłość. Nie zaś denominacja kościelna i czystość doktryny. Gdyby liczyły się te ostatnie, wzorem nigdy by nie stał się Samarytanin – dla Żydów heretyk, pokazany jako wzór w odróżnieniu od zachowującego przepisy instytucji religijnej kapłan czy lewita.

„Tischner był też księdzem i kaznodzieją. Tyle że kapłaństwo nie stanowiło dla niego celu życia, a jedynie środek do celu, którym było ratowanie ludzkiej nadziei. Tak samo zresztą jak Kościół nigdy nie był dla niego celem jego księżowskiej posługi, ale jedynie środkiem do ratowania kruchych więzi, jakie łączą człowieka z Bogiem. Świadectwem tej hierarchii wartości jest dowcip, jaki ksiądz Tischner opowiedział kiedyś na swój temat, ściągając jednocześnie na siebie święte oburzenie. Pytany, czy bardziej czuje się księdzem, czy filozofem, rzucał: „Najpierw czuję się człowiekiem, potem filozofem, a dopiero na trzecim miejscu księdzem”.
Czy jednak nie był to tylko kolejny błyskotliwy bon mot krakowskiego księdza?
Tych, którzy znali Tischnera, nie muszę przekonywać, że to nie pusty frazes. Krakowski ksiądz nigdy nie mówił kazań tonem nieznoszącym sprzeciwu. On nie tyle mówił do ludzi czy ponad głowami ludzi, ile w czasie kazań z ludźmi rozmawiał. Jak człowiek z człowiekiem.
Wierzył, że przepowiedni Dobrej Nowiny nie można sprowadzić do powtarzania utartych formuł wypracowanych przez formalistyczną teologię moralną, nauczanie papieży czy odczytywania listów biskupich. Dobra Nowina w jego interpretacji jest próbą odpowiedzi na bóle, jakie nosi w sobie człowiek, na dramaty, które sprawiają, że ziemia usuwa mu się spod nóg, na cierpienie, które w żaden sposób nie uszlachetnia, a zawsze miażdży i niszczy człowieka.
Czy więc zadanie kaznodziei ma sprowadzić się do tego, by człowieka w tych cierpieniach i grzechach pognębić i poniżyć, czy też rzucić mu koło ratunkowe?
W niedzielę w kościele słyszymy zazwyczaj, jacy to źli jesteśmy, jak bardzo nikczemni i grzeszni. Bo kaznodzieja, mówi Tischner, wchodząc na ambonę, widzi przed sobą nie tyle wiernych, nie tyle człowieka z krwi i kości, ile przede wszystkim notorycznych grzeszników. To tak, jak dentysta, który -
gdy widzi człowieka - od razu, z racji profesji, dostrzega ubytki w uzębieniu.
Taki rodzaj zawodowego zwichnięcia. Tyle że to „zwichnięcie zawodowe” w przypadku kapłanów nie jest niewinne.
Gdzie skrywa się zło? Mamy przed sobą krzyż. Idea kazania jest taka: zobaczcie, jakimi jesteście grzesznikami, skoro to wasze grzechy przyczyniły się do ukrzyżowania Syna Bożego. Ta scena krzyża staje się dla księdza dodatkową okazją do poniżania człowieka. Ale przecież możliwe jest inne odczytanie tej biblijnej sceny. Zobaczcie ludzie, jacy wy jesteście cenni, jacy wielcy i ważni, skoro Bóg umiera za was na krzyżu. Można więc do tej samej sceny biblijnej podchodzić tak, że się człowieka karci i poniża, ale można i tak, że się go wywyższa. Tischner był zwolennikiem tej drugiej pedagogii”

- pisze o Tischnerze Jarosław Makowski.


Czy Tischner uczył, jak żyć? Nie sądzę. Wskazywał drogi, otwierał problemy. Ale pozostawiał przestrzeń dla człowieka i jego wyborów. Bo z perspektywy chrześcijanina uczyć, jak żyć, może tylko Bóg. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.