czwartek, 26 grudnia 2013

PROSPOŁECZNY WYMIAR WALKI Z GENDER

Nie będę krył, że Święta to dla mnie czas specyficznie trudny. Od lat - obok tego, co pozytywne, życzliwe, ciepłe, jasne - boli mnie męczarnia karpii, duszonych w drodze ze sklepu do domu, by służyć za jadło na wigilijnej uczcie miłości. Boli mnie też nagły przypływ rodzinnych uczuć, chwilowe zawieszenie borni, nagłe przesłanianie ironii i uszczypliwości bawełną ładnie brzmiących haseł. 
Najbardziej boli mnie jednak upolitycznienie Świąt. Które mocno przeszkadza mi w rozmyślaniach nad bożonarodzeniową ikoną - z symbolicznie wymownym Dzieciątkiem spowitym w śmiertelne bandaże i położonym nie w kołysce, a grobie. Jak kontemplować tę zadziwiającą tajemnicę jedności życia i śmierci, daru jako oddanania, gdy funkcjonariusze Kościoła mówią nie o tym, co teologiczne, a o tym, co ziemskie? Dzielą ludzi podług słuchanych mediów i wyznawanych poglądów społecznych?

Gdy czytałem o tym, że Radio Maryja to "oddech wolności", że należy się bać "ludzi wykształconych i o sercu nieprostym", gdy docierało do mnie, że Narodzenie Zbawiciela ma być siła do walki z prawem i "gendżerystami" w imię tradycji i w imię słusznej obrony (bo Kościół jest atakowany, trwa wojna z chrześcijaństwem).
Gdy czytałem o tym, że agresywna ideologia gender deprawuje młodzież i prowadzi do obojętności wobec cierpienia i potrzeb innych (!), raniąc serca rodziców pomyślałem sobie, że trzymam za tę kampanię kciuki [to - rzecz jasna - referat z kazań abpów Michalika i Głódzia].

Pod jednym warunkiem, mianowicie, że Kościół doprowadzi do uznania myślenia kategoriami wolności i równouprawnienia za chorobę, tak samo, jak przekona prawodawców do wpisania homo-, bi- i innych seksualizmów na listę chorób. Będzie to ważna przysługa społeczna oddana ludziom w dobie rozpanoszonych umów śmieciowych i kłopotów na rynku. Przyczyni się także do zatamowania emogracji. Przecież - jako przewlekle, dożywotnie chorzy, będziemy mieli prawo do zwolnień lekarskicH, zasiłków i rent. Oddając miejsca pracy tym, którzy nie chorują. 

W gruncie rzeczy walka toczona przez funkcjonariuszy kościelnych to zamaskowana akcja prospołeczna. I piękny dar dla polskich serc. 
Panie Premierze, apeluję, aby Pan to dostrzegł. I przeliczył, czy - chodząc na pasku religijnych konwencji - stać Pana na ten gest solidarności z narodem!

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.