środa, 28 marca 2012

O "PODRÓŻY DO WNĘTRZA SCENY"

No i proszę - obchody Dnia Teatru (rozciągnięte u nas na cały tydzień) - obszedłem z pompą i nawet z pedagogicznym skrzywieniem. Podróż do wnętrza sceny serwowaną przez łódzki Teatr Nowy uznaję przy tym za pomysł kapitalny. Rzadko bowiem się zdarza, by obchodzić teatralne święto pokazując zaplecze placówki nie w ramach zwykłej przechadzki, ale uteatralizowanego spaceru.
Peregrynacje po scenie, foyer, garderobach czy podziemiach, wreszcie pokazanie działania teatralnej maszynerii wkomponowane są tu bowiem we fragmenty Snu nocy letniej.
Projekt zaczyna się od C wysokiego - dywagacji o żeńskiej cnocie zagrożonej samotnymi podróżami za miasto. Kończy zaś monologiem Puka wieszczącego sny piękne i barwniejsze, no i zachęcającego do braw za podjęty przez artystów trud kreacji.
W ciągu godziny z kawałkiem rozkoszować się można scenką quasi-baletową, posłuchać opowieści o teatralnym makijażu (i demakijażu - topioną słoniną!), zasiąść na widowni zaaranżowanej na zapleczu sceny. Można porozmawiać ze znajomymi (moja ekipa, choć mała, była wyborna!), pomilczeć, wsłuchać się w tekst. Cieszyć ciemnością bądź światłami.
Lust but not least wspomnieć trzeba o jeszcze jednym aspekcie projektu - kostiumach, zręcznie i zmyślnie zaprojektowanych przez Zuzannę Markiewicz. Zmyślnie choćby dlatego że pozwalających na dużą plastyczność ruchu, efektownie realizowanego przez zespół tancerek.
Na koniec nie obędzie się bez postulatu - gdyby nieco popracować nad całością i edukacyjne wstawki dla młodzieży zamienić na dowcipne mentorstwo dla dorosłych, powstałaby rzecz do repertuarowego grania. Pewnie wielu starszych byłoby tym oczarowanych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.