Polskiemu humaniście Emmanuela Levinasa przedstawiać nie trzeba. Inaczej jest z Michaelem Levinasem, synem filozofa, którego twórczość muzyczna nie jest chyba w naszym kraju znana w ogóle. Sam zetknąłem się z jego postacią lata temu, bodajże w czasach licealnych. Aż do wczoraj nie znałem jednak żadnej jego kompozycji. A szkoda. Upolowana "Metamorfoza" na podstawie "Przemiany" Franza Kafki jest bowiem ewidentnym wyrazem dużego talentu, umiejętnego korzystania z dorobku przeszłości i szlachetnej indywidualności.
"LA MÉTAMORPHOSE" to opera, której światowa prapremiera odbyła się kilka miesięcy temu w Operze w Lille. Kameralna w formie wykorzystuje duży wachlarz środków muzycznych - od wdzięcznej, tonalnej melodyki, po amplifikowane głosy solistów, ostrą dysonansowość czy pomysłowo stosowane instrumenty perkusyjne. Niczym u Benjamina Brittena, którego duch unosi się nad "Metamorfozą". Jej tematem jest przemiana człowieka, której towarzyszy pytanie o to, czym jest prawdziwe JA, a w tym kontekście również o to, kim jest TY czy ON. Można więc zaryzykować uwagę, że w dziele Levinasa pulsuje podskórnie filozofia jego ojca. Nawet jeśli najczęściej padającym ze sceny słowem nie jest "Ty", ale "Ego" (w końcu ego może wyrażać "bunt przeciw ojcu maniacko lansującemu awantaże Innego", jak napisał do mnie mój interlokutor).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.