wtorek, 25 grudnia 2018

O KATOLICYZMIE I NACJONALIZMIE POLSKIM. GĄDECKI, GŁÓDŹ, BOCHEŃSKI


To moje pierwsze Święta jako apostaty. Cieszę się z tego, bo jeśli Jan Teolog ma rację, że nie da się kochać niewidzialnego Boga nie kochając widzialnych i obecnych ludzi, nic z sakralnego wymiaru Świąt nie tracę. Tracę za to związek z antychrześcijańskimi elementami Świąt, które obecne są na kościelnych ambonach.

Z nóg zwalił mnie Sławoj Głódź, któremu głos drży co najwyżej przy nadmiarze promili. Na pasterce głosił:

"Dziękując za tę posługę, cichą, spokojną, niewidoczną, za świadectwo jednoczenia z Jezusem, za jedność z biskupem. A także za hart ducha – a często, kiedy godność kapłańska – zarówno żyjących, jak i zmarłych – przez środowiska wrogie Kościołowi stawiana jest pod pręgierzem oskarżeń, zarzutów, pomówień, często na wyrost, na oślep, dla medialnego także efektu".
Trudno nie pojąć aluzji do sprawy Henryka Jankowskiego.

Stanisław Gądecki prawił z kolei:

"Miękki totalitaryzm stara się zmarginalizować chrześcijan i chrześcijaństwo w imię fałszywego szacunku dla tych, którzy nie są chrześcijanami. W ostatnim czasie nawet w Poznaniu w niektórych placówkach oświatowych podjęto próbę ograniczenia religijnej oprawy świąt, a dyrektorzy wyrazili zamiar spotkań świątecznych zamiast tradycyjnych jasełek oraz zamiar rezygnacji z dzielenia się opłatkiem w trakcie szkolnej wigilii, chociaż organizowanie w szkołach takich wydarzeń jak jasełka jest zgodne z polskim prawem".
"Ustawa zasadnicza zakłada, że władze publiczne zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, zapewniając jednocześnie swobodę ich wyrażania w życiu publicznym. Ponadto Konstytucja stwierdza, że polska kultura jest zakorzeniona w chrześcijańskim dziedzictwie narodu, a strzeżenie jej stanowi obowiązek władz publicznych. Co więcej, prawo oświatowe zakłada, że nauczanie i wychowanie powinno się odbywać z poszanowaniem chrześcijańskiego systemu wartości ".

Chciałbym te wywody umieścić w pewnym kontekście — jest nim książeczka dominikanina Józefa M. Bocheńskiego Szkice o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim. Teksty pochodzą z lat 30. XX wieku, sam korzystam ze wznowienia z roku 1999.


Bocheński odrzucał rasowe definicje narodu, proponując w zamian, by pojmować naród „jako klasę ludzi złączonych wspólnymi relacjami ku pewnym określonym wartościom kulturowym”. Uznawał wręcz, że „same wartości specyficzne narodu są racją jego istnienia. One go definiują, dają mu jedność, one decydują o kierunku i uprawnieniu jego działań”. Szło mu przy tym głównie o wartości najwyższe, które należy pielęgnować i rozwijać.

Jeśli Włosi — twierdził Bocheński — upatrywali swojej specyfiki „w wielkości łacińskiej kultury”, a Niemcy w „urojonej wyższości kulturowej”, to specyfiką narodu polskiego, „czego nam nikt w tej części Europy odmówić nie potrafi: byliśmy i jesteśmy bastionem chrześcijaństwa”. Dodawał również: „Jeśli chcemy mieć nacjonalizm silny i logicznie przemyślany, musimy celowo oprzeć go na przemyślanej koncepcji państwa chrześcijańskiego, państwa, którego celem będzie służba Bogu: wprost i bez wykrętów. W tym Polska góruje nad innymi, pod tym względem jest państwem jedynym i ma moralne prawo żądać, by wszystkie inne narody takie hasło poszanowały”. 

Kultura polskiego katolicyzmu jest tym, co tworzy polski naród, nadając choćby rodzimej etyce charakter „rycerski i bojowy”. Sam katolicyzm zaś jest antyliberalny i antysocjalistyczny, jest katolicyzmem nacjonalistycznym, który ideologią katolicką nasącza organizację państwową.

Kreśląc taką wizję Bocheński rozprawiał się jednocześnie z katolicyzmem francuskim i Jacques’em Maritainem. Szczególnie ostro występuje przeciw idei równości religijnej obywateli, oparcia relacji społecznych na przyjaźni, wadzi mu francuski humanitaryzm, który odchodzi od katolicyzmu walczącego i tryumfującego, na rzecz uczciwego życia wierzącego, które poświadcza wartość religii bez prozelityzmu i państwowego nacisku. Z lekceważeniem też wyraża się Bocheński o pacyfizmie, liberalizmie, „głupawej demokracji” czy „słodkiej «cnotliwości»”. Atakuje kręgi polskie kręgi postępowego katolicyzmu, jest za to sojusznikiem „Prosto z mostu”, dodatku do ONRowskiego „ABC”, a od 1935 r. tygodnika narodowca Stanisława Piaseckiego. Bocheńskiemu przeszkadzał wprawdzie rasizm obecny w tym środowisku, który nie był, jego zdaniem, właściwym uzasadnieniem słusznych idei nacjonalistycznych, z tych samych powodów uważał, że publikowana w „Prosto z mostu” krytyka Maritaina jest intelektualnie zbyt słaba.

***

Bocheński aż w dwóch miejscach wznowionej książeczki o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim dystansuje się wobec swoich poglądów. Pisze też, że wiele zmieniło się w samym Kościele. W polskim chyba tak wiele się nie zmieniło. Dzięki Wyszyńskiemu i jego niechęci do Vaticanum II, a także przekonaniu, że przaśny, narodowy katolicyzm pokona komunę, przyprawiające o ciarki na plecach poglądy młodego Bocheńskiego wciąż są żywe, wciąż są realizowane, a państwo z pewnością nie jest światopoglądowo neutralne. Sam tekst Bocheńskiego pozwala, moim zdaniem, lepiej rozumieć, co się dzieje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.