Wprawdzie
Callas twierdziła, że belcanto to
szkoła czy droga śpiewu, a nie styl muzyczny charakterystyczny dla oper
Rossiniego, Belliniego czy Donizettiego, sam uważam, że powinniśmy ten termin
stosować w obu znaczeniach. To prawda, że kompozytorzy oper uznanych dziś za belcantowe korzystali z zasobów, które
oferowała belcantowa szkoła śpiewu.
Faktem jest również, że szkoła ta pozwala na granie ról z bardzo różnego
repertuaru, z Wagnerowskim na czele (odsyłam tu do wejścia Brunhildy w
wykonaniu Sołomiji Kruszelnićkiej , po wysłuchaniu którego niezmiennie dopada
mnie tęsknota za „takim” Wagnerem). Ale prawdą jest również, że kolejne
pokolenia kompozytorów stawiały przed śpiewakami nowe wyzwania. Rozrastały się
orkiestry, gęstniały faktury partytur, powiększały sale teatrów operowych, proscenia
odsuwały od widzów. Jednym ze skutków tych zmian stała się fetyszyzacja
wolumenu. Jak — moim zdaniem — słusznie twierdzi Nelly Miricioiu: „nowoczesna
szkoła śpiewu obsesyjnie skupia się na wolumenie głosu i umiejętności
przebijania się ponad orkiestrę, co prowadzi do nieustannej walki”. Callas
podkreślała z kolei, że wartością nadrzędną stał się piękny ton i sprawność
techniczna, tak że publika daje się porwać nie aktorskiej (również w sensie
wokalnym) kreacji śpiewaka, a ładnemu brzmieniu i wycieczkom ku wysokim nutom.
Sam dorzucę do tego jeszcze nacisk na ujednolicenie barwy głosu w całym jego
zakresie, które w dobie działalności kompozytorów wiązanych z operą belcantową
wcale nie było oczywiste. Mam wrażenie, że jedną z podstawowych wartości w
muzyce była wtedy umiejętność kolorowania dźwięku. Gdy czyta się ówczesne
charakterystyki głosów kontraltowych czy soprano
sfogato jak na dłoni widać, że kalejdoskopowe wręcz bogactwo barw, nie
zawsze w pełni jednorodnych, raczej kontrastowo przeciwstawianych, było wtedy
jakością pożądaną. Ale takie same zdolności kolorystyczne miały XIX-wieczne
fortepiany — to późniejsze czasy przyniosły instrumenty o wyrównanej
kolorystyce. W odniesieniu do kontraltów i soprani
sfogati mówiono o gęstych, ciemnych, mocnych, niemal męskich dźwiękach
piersiowych i jasnych, o wiele lżejszych górach, co było możliwe dzięki dużej
skali tych głosów. Oba głosy cechowały się również elastycznością czy
ruchliwością, koloratura bowiem stanowiła jedno z podstawowych narzędzi
retoryki muzycznej. Tym, co odróżniało kontralty i soprani sfogati to właściwa dla nich tessitura i odmiennie zakresy
dźwięków, w których głosy te brzmiały najpełniej. Tym, co ponownie łączy
kontralty i soprani sfogati to
naturalna umiejętność śpiewania wysokich nut rejestrem piersiowym, a przez to —
jak pisze Judit Zsovar — zdolność śpiewania tych samych nut różnymi rejestrami
głosu, co pozwala na granie kolorem w celach ekspresyjnych. W ramach belcanta jako szkoły artyści potrafili
śpiewać prawdziwe legato, świadomie
barwić samogłoski, wykorzystywać do kształtowania fraz natężenie spółgłosek.
Dziś to cechy coraz rzadziej spotykane, choć z autentycznym — jak dla mnie — belcanto pozwalają nam spotkać się
wspomniana Miricioiu, Lucia Aliberti czy
Ewa Podleś. Jako soprano sfogato, a
nie mezzosopran, traktuję także Cecilię Bartoli, której Norma czy Amina z Lunatyczki nie do końca mnie przekonują
z różnych powodów technicznych, ale pomysł, by zaśpiewała te role nie budzi we
mnie sprzeciwu ze względu na typ jej głosu.
O
Callas pisze się często, że była sopranem dramatycznym d’agilità i sam tak uważałem przez długi czas. Sądzę jednak, że
była ona autentycznym soprano sfogato.
Czym różnią się te głosy, przekonają się Państwo słuchając nagrań Margherity
Corosio (dramatyczna koloratura) i Felii Litvinne (soprano sfogato) . O tym, jak Callas korzystała z rejestrów
do barwienia dźwięków i jak stosowała koloraturę mogą się Państwo przekonań
słuchając sceny Abigail.
A
sam zapraszam Państwa na koncert, który 22 września odbędzie się w warszawskim
Promie Kultury. Śpiewać będzie Karina Skrzeszewska z akompaniamentem Katarzyny
Neugebauer. Ja postaram się opowiedzieć Państwu nieco więcej o tym, dlaczego
uważam Callas za soprano sfogato, o
tym, jakie naturalne skazy ma ten rodzaj głosu, również o tym, jakie role Callas
i ich nagrania cenię najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.