poniedziałek, 25 sierpnia 2014

LAICKIE CZY WYZNANIOWE? MAIL DO TYGODNIKA POWSZECHNEGO

Szanowna Redakcjo!
Korzystając z urlopu, miałem szansę na spokojną lekturę tekstów dotyczących sporu o świeckość RP. Muszę przyznać, że dość mocno mnie one rozczarowały. Ogólnikowością, komunałami, skupieniem bardziej na emocjach niż wyważonej analizie (tu mam na myśli artykuł-przykład Marka Zająca). Ani pastora Kazimierza Bema, ani prof. Michała Pietrzaka trudno mi uznać za radykałów nastawionych antychrześcijańsko. A jednak w świetle ich prac trudno zgodzić się z opinią o. Macieja Zięby, że konkordat w żaden sposób nie uprzywilejowuje Kościoła rzymsko0katolickiego, czy że Konstytucja RP, w tym jej preambuła, faktycznie traktują na równi wszystkich obywateli. Nie jestem także w stanie zgodzić się z Ziębą, gdy Ten wskazuje na głos abp. Gądeckiego jako na jeden z wielu głosów płynących z wnętrza Kościoła, który ma prawo wyostrzać opinie dlatego że jest ważną postacią. Doskonale wiemy bowiem, że biskup jako głowa Kościoła lokalnego sprawuje urząd pasterski, a więc jego nauczanie ma status wyróżniony. Abp. Gądecki pełnie też dodatkowo funkcję przewodniczącego Episkopatu , co stanowi dodatkowe wzmocni ego dla jego wystąpień.
Sygnalizuję tu tylko pola do ewentualnego dialogu i poróżnienia. Sam bowiem chcę się zająć tylko dwoma kwestiami.
Po pierwsze, tym, co w dyskusji o państwie świeckim i klauzuli sumienia niepokoi mnie najbardziej, to wyraźne ciążenie naszych biskupów ku doktrynie lefebrystycznej. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że głosy hierarchii głęboko lekceważą nauczanie Vaticanum II, które przytacza się wprawdzie, ale odrywa się je od pełnego kontekstu i reinterpretuje za pomocą stosownych dookreśleń. Kurs ten daje się streścić lapidarną wypowiedzią abp. Józefa Michalika: „Wolność jest dla ateistów”. Można także – tytułem ilustracji – odwołać się do Stanowiska Przewodniczącego KEP ws. Deklaracji wiary nauczycieli. Czytamy tam, że „że „każdy z nas ma sumienie, aby działać zgodnie z prawym sumieniem, czyniąc dobro a unikając zła. Sumienie moralne wymaga umiejętności słuchania prawdy, bycia posłusznym jego wskazówkom”. Fragment ten pojawia się w kontekście Dignitatis humanae, z której przywołano cytat, iż człowieka „nie wolno zmuszać, aby postępował wbrew swemu sumieniu. Ale nie wolno mu także przeszkadzać w postępowaniu zgodnym z własnym sumieniem”. 

Warto zwrócić uwagę, że w cytacie z DH nie ma mowy o sumieniu prawym, tylko o sumieniu. Ono bowiem jest najważniejszą i wiążącą działanie człowieka instancją. Człowiek ma obowiązek trwać przy prawdzie rozpoznanej przez samego siebie, bez jakiegokolwiek zewnętrznego nacisku i bez względu na to, czy z zewnętrznej perspektywy rozpoznanie to uzna się za trafne. Tak mówi o tym DH: „Z racji godności swojej wszyscy ludzie, ponieważ są osobami, czyli istotami wyposażonymi w rozum i wolną wolę, a tym samym w osobistą odpowiedzialność, nagleni są własną swą naturą, a także obowiązani moralnie do szukania prawdy, przede wszystkim w dziedzinie religii. Obowiązani są też trwać przy poznanej prawdzie i całe swoje życie układać według wymagań prawdy. Tego zaś zobowiązania nie zdołają ludzie wypełnić w sposób zgodny z własną swą naturą, jeśli nie mogą korzystać zarówno z wolności psychologicznej, jak i wolności od zewnętrznego przymusu. A więc prawo do wolności religijnej ma fundament nie w subiektywnym nastawieniu osoby, ale w samej jej naturze. Dlatego prawo do owej wolności przysługuje trwale również tym, którzy nie wypełniają obowiązku szukania prawdy i trwania przy niej; korzystanie zaś z tego prawa nie może napotykać przeszkód, jeśli tylko zachowywany jest sprawiedliwy ład publiczny”. 
Działanie prof. Chazana (w zakresie wskazania innej placówki niż szpital, w którym kierował), kampania antygenderowa, utrwalająca negatywne społeczne stereotypy dotyczące określonych grup obywateli, ostatnie oświadczenia prezydium i przewodniczącego KEP burzą sprawiedliwy ład społeczny, uniemożliwiają jego budowanie, a poza tym kłamliwie ukazują problem autonomii sumienia.
W kwestii kłamliwości. Użyte w oświadczeniu sformułowanie „sumienie moralne” jest bezsensowne – nie ma innego sumienia, o ile jest „praktycznym” użyciem rozumu, o czym nauczał klasyk teologii katolickiej, św. Tomasz z Akwinu. Nie jest więc jakimś tajemniczym (lub nie), zewnętrznym względem człowieka głosem, ale racjonalnym działaniem osoby rozpoznającej dobro i zło oraz podejmującej działanie. Człowiek posłuszny jest tym rozpoznaniom każdorazowo, co Tomasz wyraził w przejmującym fragmencie Summy teologicznej: 
„Np. powściągliwość od porubstwa jest pewnym dobrem; ale wola dąży do tego dobra zależnie od tego, jak rozum jej przedstawi to dobro. Jeśli rozum błądzący przedstawi woli to dobro jako zło, wówczas wola, dążąc do tego dobra, dążyłaby doń jako do zła i tym samym byłaby zła, gdyż chce zła, wprawdzie nie tego zła, które samo w sobie jest złe, ale zła przygodnego, na skutek poznania rozumu. Podobnie, wierzyć w Chrystusa jest rzeczą samą przez się dobrą i konieczną do zbawienia. Lecz wola odnosi się do tej sprawy zależnie od tego, jak rozum przedstawi jej. Jeśli więc rozum przedstawi tę wiarę w Chrystusa jako zło, wówczas wola, przyjmując tę wiarę, dążyłaby do niej jako do zła, nie jakoby wiara w Chrystusa była sama przez się zła, lecz dlatego, że byłaby zła przygodnie, na skutek poznania” (ST, I-II, q. 19, a. 5). 

Podkreślanie autonomii sumienia jako instancji nadrzędnej jest więc w gruncie rzeczy podkreśleniem absolutnego aksjologicznego pluralizmu. Który – czy chce się tego, czy nie – wymaga regulacji ze strony prawa stanowiącego, ważącego racje wszystkich stron. Nie ma mowy o wolności sumienia tam, gdzie indywidualny osąd ceduje się na zewnętrzną instancję, a przecież o to – bo nie o wolność jednostkowych sumień – idzie w ostatnich działaniach polskiego episkopatu. Państwo, dla którego wolność sumienia jest ważna, musi być państwem świeckim, czyli takim, jak trafnie ujęła to w TP Karolina Wigura, które na równi i z równą godnością traktuje sumienia katolika, Żyda, ateisty czy muzułmanina. 

Po drugie, niepokoi mnie także rosnąca ignorancja teologiczna Polaków. Gołym okiem widać, że katecheza nie przynosi pożądanych efektów. Co gorsza, wciąż nie przemyślano w kręgach rodzimego katolicyzmu teologii laikatu – wydziały teologiczne uniwersytetów stereotypowo traktowane są jako miejsce edukacji kleru. Tak robi to choćby ks. Adam Boniecki we wstępniaku do numeru. Można tylko pytać – dlaczego? I zastanawiać się, czy słaba znajomość teologii nie przekłada się na dominację postaw konfrontacyjnych? Symptomatyczny dla mnie pozostaje również fakt całkowicie marginalnego funkcjonowania w Polsce historii dogmatów – uświadamianie katolikom dziejowego charakteru doktryny Kościoła, choćby tego, że Symbole wiary nie należą do niezmiennych reguł, ale do sfery żywej tradycji ((kto na katechezie uczy o Quicumque? Lub symbolu Pawła VI?), mogłoby zdziałać wiele dobrego. 
Jak sądzę, spór o kształt relacji Kościół-RP powinien wymusić debatę o stanie samoświadomości polskiego Kościoła rzymsko-katolickiego. O to, na ile przyswoiliśmy nauczanie ostatniego soboru (a nie było – i nie jest – z tym u nas dobrze, pamiętam jedno ze wspomnień Stefana Swieżawskiego, dotyczące cięgów, jakie zebrał od kard. Wyszyńskiego za nauczanie Soboru po kościołach). Wiara – jako wiarygodne zaangażowanie egzystencjalne – rodzi się zawsze w obliczu pytań stawianych w danym momencie, hic et nunc. Zamknięcie się na współczesność, nierozumienie nowoczesności. Nauczanie biskupów, w tym głosy episkopatu, bardziej przypominają dziś Syllabus, niż dialog. Spór o świeckość państwa jest tego pierwszym wyrazem.

Z poważaniem,
Marcin Bogusławski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.