sobota, 10 listopada 2012

O RELIGIJNOŚCI EROTYZMU (BATAILLE MATUSZEWSKIEGO)

W ostatnim czasie mile zaskoczył mnie rodzimy rynek wydawniczy. I to aż z dwóch powodów. 
Pierwszym jest pomysł wydawania korespondencji Julii Hartwig i Artura Międzyrzeckiego z innymi wybitnymi postaciami polskiej kultury.  
Drugim jest pomysł wznowienia ksiażki Krzysztofa Matuszewskiego zatytułowanej Georges Bataille. Inwokacje zatraty. Ta piękna książka nie mogła jak dotąd spotkać się z należnym jej oddźwiękiem, jako że ukazała się w skandalicznie niskim nakładzie (100 egzemplarzy), rozchwytanym niemalże na pniu.

Nie mam wątpliwości, że praca Matuszewskiego zasługuje na wznowienie. Wyjątkowe jest w niej niemal wszystko. Od języka (przyznajmy, nieco ekscentrycznego, ale zyskującego dzięki temu bardzo indywidualne piętno), przez tematykę, po osobisty rys, nawiązujący do najpiękniejszej tradycji uprawiania filozofii, w której filozofia jest życiem, a nie tylko zabawą intelektualnymi kategoriami.

Wyjątkowość tematyki Bataille'owskiej widać dziś w Polsce lepiej niż w krajach zachodnich. Tam - po rewolucji seksualnej, laicyzacji czy afirmatywnemu podjęciu myślenia "postmodernistycznego" - Bataille stał się już klasykiem. Dla nas, żyjących ciągle w okowach myślenia religijnego rodem z czasów kontrreformacji, teza o inherentnym związku erotyki i mistyki wciąż może budzić kontrowersje, jeśli nie szok. I dobrze, takie doznanie służyć bowiem może zmianie myślenia, które naszej wspólnocie jest dziś potrzebne bodaj bardziej niż kiedykolwiek indziej.

Czego można nauczyć się od Bataille'a? 
Przede wszystkim szacunku dla ciała, które nie stanowi w jego myśli przeciwieństwa duszy, ale miejsce, gdzie to, co tradycyjnie nazywamy duchowym, się wydarza. Jest to możliwe dzięki temu, że ciało jest na wskorś erotyczne, to znaczy źródłowo otwarte na doświadczenie Innego, a także skierowane ku temu, co nie-ekonomiczne i nie-praktyczne, czyli ku wymagającemu bezinteresownego trownienia energii seksualnemu zjednoczeniuCiało człowieka jest tym samym siedliskiem jedności i nie-pragmatyczności, pozwalającym wyrwać się choć na moment z coraz bardziej pędzącego kołowrotu pracy z jego czysto utylitarnymi wartościami i celami.

Jednakże pełny blask piękna myśli Bataille'a, odnajdującego doświadczenie religijne (wręcz mistyczne) w tym, co pragmatyczna logika zachodnich instytucji kościelnych najchętniej wykluczała i reglamentowała, uzsykuje dopiero dzięki interpretacji Matuszewskiego. Oczyszcza On ją bowiem z dwóch elementów.

Po pierwsze, z egocentryzmu. Matuszewski - wbrew Bataille'owi - ukazuje erotyzm jako komunikację, a więc jako zjednoczenie osób (dwóch lub więcej) o takim samym statusie i jednakowo otwartych na przeżycie mistycznego zjednoczenia. Dla samego Bataille'a aktywny (erotycznie i mistycznie) pozostawał bowiem mężczyzna, dla którego kobieta była tylko pretekstem i narzędziem religijnej eksploracji.

Po drugie, z konserwatywnej moralności. Chodzi o to, że Bataille pozywtynie waloryzował tylko erotykę heteroseksualną, w pryncypialnie negatywny sposób wypowiadając się choćby o homoseksualizmie. Matuszewski ujmuje doświadczenie mistyczno-erotycznie bardziej ogólnie, by nie powiedzieć fenomenologicznie, pokazując, że jego istotowy sens nie jest zależny od płci partnerów.  

Perspektywa Matuszewskiego pozwala dostrzec (i przygotowuje pod to grunt), że myśl Bataille'a wymaga jeszcze jednego przekroczenia (uzupełnienia?). Chodzi o to, że z wywodów autora Doświadczenia wewnętrznego zbyt łatwo wyczytać można apologię rozwiązłości i apologię współczesnego kultu ciała. 

"Zaliczanie" nie ma jednak nic wspólnego z opisywanym przez Bataille'a doświadczeniem. Tak samo, jak sama uroda ciała nie stanowi o tym, że pozwoli ono na doświadczenie autentycznej komunikacji. Zaliczanie bowiem nie jest komunikacją, dialogiem, zespoleniem. Z kolei uroda, choćby zwalająca z nóg, może nie mieć nic wspólnego z pięknem. A doświadczenie wewnętrzne i komunikacja nie istnieją właśnie bez wrażliwego otwarcia na piękno tak samo, jak nie istnieją bez wrażliwej, emaptycznej refleksyjności.

Książki Matuszewskiego o Bataille'u nie należy czytać jako zwykłego wykładu czyjejś myśli. Raczej należy szukać w niej narzędzi pozwalających rozumieć własne (i cudze) doświadczenie. To, co religijne (resp. mistyczne) zapewne nie daje się wysłowić do końca, więcej - słowa doprowadzają być może tylko pod próg tego, co można doświadczyć. Wysławianie to ma jednak sens, atoli...

dzięki Bataille'owi podług Matuszewskiego mogłem odkryć czy nazwać sens doświadczeń, które nosiłem i które zdobywam.

Mogłem też zrozumieć potrzebę tych, dla których erotyzm jest właśnie mistycznym zjednoczeniem z pięknem drugiego człowieka, chęcią dialogowania i odnalezienia jedni.

Mogłem w końcu pokazać, że uroda ciała za którą tęsknimy może być nostagią za pustką, bowiem ciało, którym jesteśmy, naznaczone jest nie urodą, ale pięknem.

Mogłem odnaleźć najintymniejsze doświadczenie religijne, w którym to, co mistyczne, wydarza się poprzez innego człowieka.

Mogłem w końcu zapragnąć, by to doświadczenie chronić, by chronić homo religiosus.  
  

1 komentarz:

  1. No to mnie zachęciłeś do dwóch rzeczy:
    A) Zapoznania się z Matuszewskim,
    B) odkurzyłam Erotyzm wspomnianego przez Ciebie Georgesa (zakupiłam, w celach rozrywkowych z myślą "przeczytam Kiedyś"). Ustawiam zatem do długiej, acz ustawiam do kolejki. A seksualność to rodzaj komunikacji jak najbardziej, jeśli spojrzeć z perspektywy chociażby antropologicznej. Amen. :) PS. Nie wiem tylko czy wiązanie sacrum i seksu to aż wywołuje szok?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.